u nas

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lut 26, 2012 13:54 u nas

W lipcu, w zakamarkach mojego umysłu wykiełkowała myśl, że znowu muszę dzielić życie z kotem. Nie wiem, jak do tego doszło. Nie kierowała mną tęsknota za zwierzakiem. Nasza rodzina składała się już i tak z budzącej krytykę i dziwne spojrzenia ilości futer. Często słyszeliśmy komentarze – „o rany macie trzy psy?”.

Tak, tak. Temat ma być o kotach… Więc zaczynam od psów. :kotek:
W skład naszej małej rodziny wchodzili: Skandal, Zuzia i Ghana.
Jeśli będziecie mieli ochotę, to i o nich coś opowiem.
Obrazek Skandal w jesiennym ubranku.
Obrazek Zuzia jest większa, Ghana mniejsza. :) Oczywiście obie w czerni.

Wrócę jednak do historii kociej. Przeglądałam różne ogłoszenia. Wszystkie buźki, które poruszały coś w moim sercu, okazywały się już wyadoptowane. W międzyczasie z pomysłem pogodził się również, początkowo sceptyczny, TŻ. Od początku myślałam o kompleciku. Najchętniej czarnym i rudym koteczku. TŻ tej kolorystyce był przeciwny. Ktoś powie może, że nie kolor powinien decydować. Zgodzę się – po części. Przecież TŻ-tów też nie wybieramy całkiem na ślepo. Chciałam więc, by i nowy członek rodziny po prostu mi się spodobał. Niestety, wspomniany już, TŻ-et odmówił przyjęcia pod dach kota rudego, zaciął się.

Ze względu na nasze psie dziewczynki szukaliśmy młodego kociaka – w wieku 3-4 miesięcy. Ja chłopczyka, TŻ dziewczynki. Wszystko trwało dość długo. Wreszcie 15 września TŻ trafił na ogłoszenie, z którego zerkała na nas krecikowo-szczurkowa minka dwumiesięcznej trikolorki. Nasze serca podbiła czarna „błyskawica” nad jednym z oczek podkreślonych czarną kreską jak u Poli Negri.

16 września pojawiła się w naszym życiu Brawurka.
Obrazek miała wtedy około 3 miesiące.
CDN
Ostatnio edytowano Śro paź 10, 2012 8:45 przez saintpaulia, łącznie edytowano 6 razy
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Nie lut 26, 2012 14:03 Re: u nas :)

witam :D psio kocie towarzystwo jak u mnie :wink:
tyle że nas jeszcze więcej :kotek:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43968
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lut 26, 2012 14:10 Re: u nas :)

Jakie były początki naszego zakocenia? Nie było różowo. Mała wściekle syczała na psy, pluła i warczała. Psy były jej ciekawe i nastawione pozytywnie. Do czasu, aż mała zaczęła warczeć jak rasowy owczarek. :roll: Wtedy i one zaczęły ostrzegawczo odwarkiwać. Pomogło jednak tłumaczenie, że to nic takiego, tylko małe, głupiutkie stworzonko. Na początek mała dostała swój pokój. Jeszcze tego samego dnia bezbłędnie trafiła do kuwetki. Psy oglądały ją zza progu, lub starały się wciągnąć nosami pod zamkniętymi drzwiami. Kicia do wszelkich kontaktów poza ludzkich była nastwiona na nie. W swoim domku miała kontakt z pieskiem, ale u nas jedynie Skandal mógłby być podejrzewany o związki z ”ciułałą”. Niestety już następnego dnia musieliśmy ją dodatkowo zestresować szczepieniem. Woleliśmy jednak nie ryzykować, że przyniesiemy jej jakąś niespodziankę na butach, lub psy na sobie. Przy okazji wet ocenił jej stan zdrowia i założył książeczkę. Suńki były zaniepokojone, gdy wynosiliśmy koteczkę i raczej całkiem zadowolone, gdy z nią wróciliśmy. Starsza – Zuzia miała już za sobą kontakty z koteczkami, więc tylko smuciła się i denerwowała, że mała nie chce jej czułości. Ghana natomiast nie do końca wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi. Była zazdrosna o nas i sądziliśmy, że nie prędko się z kotką polubią. Za to Skandal podchodził do wszystkiego ze stoickim spokojem, nie takie rzeczy w swoim życiu widział. Dostał kilka razy łapką po grzbiecie, gdy postanowił się do kici przytulić, bo ciepła. Zignorował to i dalej się pchał. Brawurka szybko zaczęła go ignorować, irytując się jedynie, gdy pakował się w jej miski. Tak, tak – Skandal kochał kocie żarcie. Nie na darmo od maleńkości wychowywał go kocur. Oczywiście mieliśmy na te jego zapędy oko.

Koteńka z przyjemnością zwiedzała mieszkanie, gdy psy były na spacerku. Poznawała ich zapachy, bez stresu włażąc do psich legowisk. Brawurowo zwiedzała każdy kąt, wcale nie okazując obaw. Ciekawskość jej była większa niż jej małe ciałko.
Integracja trwała długo, nie obeszło się bez zgrzytów. Psice świętowały sukcesy, gdy udało się im ukraść koci przysmak, zabawkę, czy wyżłopać mleczko. Kotka wywoływała niekiedy scysje wgryzając się wcale nie delikatnie w ogon lub tylną kończynę psa. Suńki stawały w obronie Skandala, który stał się „kotkiem zastępczym” do zabaw. Dopiero po miesiącu zwierzaki mogły przebywać ze sobą swobodnie bez naszej stałej kontroli. O dziwo nawiązała się nić porozumienia między Brawurką i Ghaną, na którą kociczka spoglądała przychylniejszym okiem z racji zbliżonego do niej wzrostu. Zwierzaki powoli, ale konsekwentnie uczyły się „swoich języków” i zwyczajów. Brawurka dawała się obwąchiwać po psiemu. Nigdy nie zapomnę zdziwionej miny Gandzi, gdy dostała w nos z baranka na powitanie po spacerze. Kotka zaczęła podczas nieobecności psów uprawiać najwymyślniejsze harce i biegi, nie lubiła, by i psy z nią biegały. Wspólnie za to rozrabiały. A psy szybko odkryły korzyści wspinaczkowych zdolności kotki. Ktoś wreszcie sięgał tam, gdzie nie dostawała nawet Zuzia.

Brawcia jest takim kocim ideałem, nigdy nie zabłądziła poza kuwetkę, nie drapie, nie gryzie, jest cierpliwa. Nie jest nachalna, lecz chętna do pieszczot. Bardzo gadatliwa, kontaktowa, ale zachowawcza wobec obcych. Nigdy nie psuje kwiatków, nie żebra podczas ludzkich posiłków. Nie wyjada psiego jedzenia, jedynie wodę z psiej miski uwielbia. Brawcia nauczyła nas kilku kocich słów – oczywiście nie dosłownie. Ale wiemy, które jej miau oznacza „chodź do mnie” – o tak ten kot nie przychodzi na kolana, on woła do siebie. :mrgreen: Ma też swoje zawołanie, którym nas szuka – gdy jesteśmy w innym pokoju, oraz oczywiście takie, które oznacza, że w miskach zaczyna być widać dno. :twisted:
Obrazek

CDN

dorcia44 - dziękujemy za odwiedziny :) Nas też jest więcej...
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Nie lut 26, 2012 14:26 Re: u nas :)

to czekam na ciąg dalszy ,czytam z przyjemnością :wink:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43968
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lut 26, 2012 14:34 Re: u nas :)

Nasza rodzinka była w komplecie. Nie na długo, jak się okazało.
W listopadzie z ogromnym bólem pożegnać musiałam moją największą miłość życia. I nie przesadzam tu wcale. Skandal, mój ukochany pies, opuścił mnie po 20 latach wspólnego życia. Niestety musiałam pomóc mu odejść. Siłę woli miał ogromną, równie wielką, jak serduszko. Niestety po całym życiu spędzonym na zmaganiach z padaczką, serduszko to było bardzo zmęczone.
Chociaż mieszkały z nami jeszcze dwie suńki i koteńka, powiedziałam sobie – nigdy więcej psa, nigdy więcej zwierząt. Przepłakałam dwa dni. To nie wiele, wiem. Byłam z jednej strony na tę śmierć przygotowana. Wiedziałam, że taki dzień nadejdzie, że będę musiała podjąć tę koszmarną decyzję. Jednak nie było mi i nie jest mi lepiej z tą świadomością. Mimo wszystko czuję, jakbym go zawiodła.
Obrazek

Zupełnie bez powodu nagle stwierdziłam, że nie, to nie tak ma wyglądać. Stać nas na jeszcze jedno zwierzę, więc dajmy dom i rodzinę jakiejś potrzebującej biedzie. To musiał być kot, żaden pies w tym czasie nie znalazłby miejsca w moim sercu. Nadal nie potrafiłabym wybrać psa. Stwierdziliśmy z TŻ-em, że to ma być młoda koteńka, towarzyszka życia i zabaw dla Brawurki – jeśli się uda. A jeśli nie, to po prostu druga kocia dziewczynka w naszej rodzinie. Poszukiwania zaczęłam od ogłoszeń na Tablicy. Oczywiście ilość potrzebujących zwierzaków nadal była przytłaczająca. Ponieważ charakter u młodego kociaka jest jeszcze nie do przewidzenia (obserwowaliśmy zmiany, jakie zachodziły w Bra), a nam i tak każdy odpowiada, kierowaliśmy się wyglądem. Zdjęcia w ogłoszeniach adopcyjnych mają kapitalne znaczenie. Trafiliśmy na Genię i 12 Grudnia wykonaliśmy telefon. Oczywiście zaczęliśmy, od krytykowanego tu „czy ogłoszenie jest aktualne”. :P Ale po kilku telefonach i rozwlekłych wstępach, w trakcie których okazywało się, że „tego koteczka nie ma, ale mamy...” chcieliśmy konkretów.
Wizja rozmowy przed-adopcyjnej nas troszkę speszyła, baliśmy się, czy zdamy ten egzamin. Bardzo chcieliśmy by Genia stała się częścią naszej rodziny.
I udało się. 13 grudnia odwiedziła nas opiekunka Geni – marta-po. Ona też zachęciła mnie do stworzenia tego wątku. Całe szczęście dobrze wypadliśmy w jej oczach. I pozostało tylko czekać na przyjazd małej.

Tutaj już troszkę o naszych przygodach: viewtopic.php?f=1&t=135818&hilit=genia&start=15
Są również zdjęcia.

Obrazek Genia - obecnie Gaja zdjęcie aktualne :kotek:

Dla naszych gości postaram się jeszcze zebrać, ogarnąć i przedstawić tu w skrócie pierwszy etap pobytu Gajki w naszym domku. :)
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Nie lut 26, 2012 15:20 Re: u nas :)

Też przycupnę - widać miłość do zwierzaków w Twoich opowieściach :)
* Semper eadem *

ksb

 
Posty: 18914
Od: Wto cze 29, 2010 13:48

Post » Nie lut 26, 2012 15:29 Re: u nas :)

Ależ Gajeczka wyrosła. Toż to pannica jest.

Co prawda znam to towarzystwo prawie w komplecie, ale z przyjemnością sobie poczytałam.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Nie lut 26, 2012 15:41 Re: u nas :)

Nowy etap życia naszej rodzinki.
Wrócę jeszcze do rozmowy przed-adopcyjnej. Okazało się, że jest to sprawa całkiem przyjemna. Poznaliśmy nawzajem nasze oczekiwania i podejście do zwierzaków. Marta okazała się bardzo wyrozumiała i cierpliwa. A o mały włos do wizyty wcale by nie doszło. Jak na złość tego właśnie dnia popsuł się nam zamek w drzwiach i Marta musiała przeczekać na klatce naszą drobną walkę z nim. Dziękujemy za cierpliwość! :1luvu:
Wiele osób obawia się tej wizyty i wywiadu przed adopcją. Wiem od znajomych, że mają opory przed „wypytywaniem”, ciekawskim zaglądaniem w kąty mieszkania. A to wcale nie tak. W naszym przypadku była to przyjemna rozmowa przy herbatce. Marta wybaczyła nam nawet niezabezpieczone jeszcze okna i balkon. Kotki nie mają do nich dostępu, a wszystko zostanie załatwione w odpowiednim czasie. Sami chcemy by nasze zwierzaki były bezpieczne i zdrowe. :wink:

Idąc dalej. Dzień adopcji. Nim przyjechała Marta z Genią TŻ poszedł „wyszaleć” suńki. Po powrocie zostały zamknięte w jednym pokoju. Brawka zajrzała do transporterka wiedziona swoim zawsze ciekawskim noskiem. Nie była chyba zachwycona tym, co zobaczyła, ale też nie była bardzo zdegustowana. Po wypuszczeniu maleńkiej na wolność, fuknęła kilka razy i obserwowała ją z zaciekawieniem z niewielkiego dystansu. Widać było, że odrobinkę się boi. Mała nie zwracała na nią uwagi, zwiedzała salon, wąchała wszystkie kąty i bawiła się wędką z Martą. Genia na zdjęciach sprawiała wrażenie koteczki większej niż w rzeczywistości – naszym oczom ukazała się maleńka, krucha kuleczka. Wkrótce też wet ocenił ją, jako młodszą niż się wydawało wcześniej. Przypuszczamy, że gdy do nas przyjechała miała około 2 miesięcy. :mrgreen:

Podczas pobytu Marty u nas, Brawcia zachowywała się całkiem poprawnie. Być może oczekiwała, że to małe dziwne coś opuści jej dom wraz z gościem? Coś w tym musi być. :twisted:

Kiedy zostaliśmy sami postanowiliśmy powolutku zapoznać kicię z jedną z suniek. Takiej reakcji się nie spodziewaliśmy. Chociaż Genia dobrze znała różne psy, to wstąpił w nią szatan. Była przerażona i wściekła, mimo, że pies nie był nawet blisko. Skończyło się kilkoma „sznytami” na moich przedramionach, szyi i twarzy. Szybko znikły. :P

Trzeba było powtórzyć „procedurę”. Mała dostała swoją kuwetkę i oddzielne miseczki i zamieszkała w pokoju, w którym przygodę z naszym mieszkaniem zaczynała Brawurka. Nie powiem, by Brawcia była tym zachwycona. Genia bardziej niż ona chciała wyjść na mieszkanie, buntowała się strasznie. Szkoda nam jej było. Troszkę ją zestresowaliśmy obcinaniem pazurków, ale niestety była to konieczność, jeśli mieliśmy jakoś nad nią pracować. Jeśli Brawurka warczała jak owczarek, to w maleńkim ciałku Geni krył się tygrys. :evil:

Suńkom ciężko szło zrozumienie, dlaczego ten kotek ich nie lubi. Łatwo zapomniały o trudnych początkach z Brawusią. Nowa koteczka nie reagowała na swoje imię, więc TŻ-towi zamarzyło się przechrzczenie jej. Została Gają. Chyba nadał jej to imię w złą godzinę – ale o tym za chwilę. :mrgreen: :|
Stosunki z Brawurką lekko się pogorszyły, ale mimo wszystko były obiecujące. Gaja ignorowała koteczkę, a Brawcia troszkę powarkiwała i syczała. Przy okazji okazało się, że Gaja miauczy prawie bezdźwięcznie. Dotąd rzadko kiedy słychać ją z drugiego pokoju. No, chyba, że akurat mają jakieś przepychanki z Bra.

Brawcia była zła, obrażona, zazdrosna. Poświęcaliśmy jej więcej czasu niż maluszkowi. Dopieszczaliśmy, pozwalaliśmy kraść zabawki małej. Brawcia przez ten czas jeszcze mocniej zintegrowała się z suczkami. Zuzia była zachwycona maleństwem i bardzo chciała się nim zaopiekować, toteż trzeba było je mieć stale pod kontrolą. A Ghana zawiązała koalicję anty-nowo-kocią z Brawurką. Razem spały, razem odstraszały maluszka. Obawialiśmy się, czy odzyskamy naszą dawną Brunię. :cry:

W między czasie okazało się, że Gajeczka ma koci katar, że szczepionka okazała się nie skuteczna. Do tego doszła biegunka. Wdrożyliśmy leczenie i wszystkie zalecenia wetów. Mała przechodziła chorobę lekko i nie brakowało jej zapału do łapkoczynów wobec psów. Przestała też ignorować Brawurkę i dla odmiany odwdzięczała się warczeniem i pluciem. Wiadomo integracja ma swoje uroki. Byliśmy dumni z każdej zaliczonej kuwetki. Zuzia swoją miłość musiała wykorzystywać do wylizywania od czubków uszu, po koniuszek ogona Brawuni. Gaja nie życzyła sobie żadnych kontaktów z psami. Za to z człowiekiem – aż za bardzo. :kotek:

Gaja to chodzące mruczadełko. Strasznie lubi dawać buziaczki, okropnie szorstkim jęzorem wylizuje okolice nosa i oczu, oraz szyję. Ślini nas przy tym koszmarnie. Pcha się ciągle na kolana nie zaważając na okoliczności. Równie „intensywna” jest chyba tylko przy jedzeniu. Ma się wrażenie, że i jedzenie i człowieka chciałaby pochłonąć całą sobą.

Ponieważ mała nie mogła stale swobodnie wędrować po mieszkaniu stosowaliśmy system otwierania i zamykania pokoi ze zwierzakami po różnych stronach drzwi. Coś na wzór filmu „Oni” z Nicol Kidman, tylko u nas wszyscy żywi – nadal. Czasem też któreś z nas spało w komfortowych warunkach na podłodze „kociego” pokoju. Z kotem biegającym po ludziu. Czy kota można oskarżyć o molestowanie? Bo jak inaczej określić jęzor w uchu człowieka o 4 nad ranem? Nota bene – „koci” pokój był niegdyś pokojem psim – miejscem, gdzie suczki miały swój mały azyl. O dziwo łatwo się pogodziły z jego utratą. :piwa:

Gaja wcinała za pięć kotów, marudziła, że nie śpi z nami w łóżku jak cała reszta i rosła jak szalona. Stopniowo pozwalała się obwąchać większej suni. Nawiązywała też relacje z Brawurką. Ograniczała łapoczyny do niezbędnego minimum. Wraz z kolejnymi dawkami antybiotyku coraz mocniej dawała nam popalić. Zdrowiała. Zaczęła też udowadniać, że to jej domek! Obsiusiała ulubione miejsca Brawy, odebrała zagrabione zabawki, wpychała się przed nos do misek kocich i psich. Tak, psich również! Kiedy ekscytacja naszych suniek opadła daliśmy zwierzakom większe pole do kontaktów pod stałym nadzorem.

Co z tego wyszło? Dodam za chwilę, bo teraz mam wezwanie na pilny spacer. 8)

Dziękuję wszystkim miłym gościom za odwiedziny.
Marto, tak to już całkiem duża pannica. Na etapie kota-patyczaka.
A taka była jak do nas przyjechała: Obrazek
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Nie lut 26, 2012 16:31 Re: u nas :)

Zuza starała się oswoić Gaję, a ta robiła podchody do Brawurki. Mając kontakt z innym kotem Gajeczka dużo wolniej uczyła się zasad psiego savoir vivre’u i psiego języka. Z jednej strony bała się piesków, z drugiej nie dała sobie w kaszę dmuchać. Często wyskakiwała z łapami na mniejszą suczkę, a gdy ta warknęła na kocię, Zuzia stawała w obronie małej. Zuzia swoją upierdliwością i natręctwem przełamywała lody. Potrafiła godzinami milimetr, po milimetrze przysuwać swój pysk w stronę kotki. Ignorowała ilość spoliczkowań. Pozwalała małej wepchać się do miski i wyjadać mięsko. Cierpliwie znosiła różne brutalne pomysły koteczki. :1luvu:

Wiele było zabawnych sytuacji w kontaktach kocio-kocich. Pewnego dnia Brawa zasnęła na swoim ulubionym fotelu. Gaja najwidoczniej zakradła się tam bardzo cicho (chociaż znowu nie tak koniecznie dyskretnie, bo Brawki i tupot słonia podczas snu nie poderwie) i ułożyła obok niej. Kiedy zakradłam się by zrobić fotkę, Brawa obudziła się i widząc Gaję obok spadła z fotela na tyłeczek. :mrgreen:

[Czy jest na Sali ktoś, kto broni praw człowieka? Niewielki szary kot skutecznie utrudnia mi pisanie. Stoi na mych kolanach, w opazurzonych łapach trzyma moją twarz i kieruje ją tak, by móc zalizać na śmierć. Kiedy się próbuję wydostać z tej pułapki miłości, pazurki lekko wpinają się w skórę, a pyszczek stara się pozbawić mnie okularów.] :twisted: :roll:

W przerwie opisu zwierzęcych relacji, wyjaśnię o co chodzi z sądną godziną nadania imienia. Otóż Gaja jest kuweto-doniczkowcem. Kocha swoje potrzeby załatwiać w doniczkach. Ponieważ te naziemne zabezpieczyłam gustownie folia aluminiową i taśmą klejącą, próbuje się dostać do wiszących. [Kocham kwiaty i nie pozbędę się ich. Przeorganizowałam ich ustawienie pod wpływem Gajki, bo niestety ona wykazuje przeróżne pasje ogrodnicze. ] Walczymy o poprawne kuwetkowanie. Nie chciałabym, żeby całe mieszkanie pachniało jak kuweta. [Wystarczy, że mniejsza sunia wpada niekiedy na czarujący pomysł podlania jakiegoś mebla – wyłącznie tapicerowanego. Nie, wcale nie zwalam na psa – w razie gdyby ktoś zobaczył nasz materac. My nie moczymy się w nocy!] :twisted: :twisted: :twisted:

Pozwolę sobie na mały autocytat:
Scenki rodzajowe: Małż głaszcze w jednym pokoju Gajeczkę i przemawia do niej: "no, kto jest najpiękniejszą koteczką? kto?" - z drugiego pokoju głośne "miau" Brawurki wylegującej się na kanapie. A co, trzeba znać swoją wartość.
Głaszczę Zuzię rozczarowaną kolejną odmową panny Gajki. Koteczki leżą na stojących obok siebie fotelach. Ghana zagląda na fotel Brawurki i "sprzedaje" liza w ucho. Pytam Zuzi: no, to która kicia jest "twoja"? Zuzia podchodzi do fotela Gajki i wpatruje się w nią z nadzieją.
Ghana biegnie z myszką w pysku, mówię do niej: "no co ty, oddaj to kici". Zaniosła Brawurce na fotel. Tym sposobem powstają nam, w tym całym zoo dwa obozy. Gaja zauważyła też akwarium. Dzika radość. I na ławę pcha się z uporem maniaka. Trzeba bardzo uważać. Brawurka stara się ściągać na siebie uwagę. Wychodzi z pokoju, gdzie jesteśmy z obiema dziewczynkami i woła, któreś z nas do drugiego. Gdyby człowiek mógł nic nie robić, a tylko je obserwować to i tak w życiu by się nie znudził.
A jak się miewa Gapcio i Jagódka? nie tęsknią za Genią-Gają? Gaja wydaje się nie tęsknić. Ma swoje zajęcia, dość dużo śpi. Jak tylko czegoś jej brakuje, to bezgłośne miauki zmienia we wrzaski. Ale innych zwierzątek raczej nie potrzebuje, wydaje się, że jako jedynaczka też by była szczęśliwa. No, ale to jej już nie grozi. A jeszcze małż się po nie w czasie zorientował, że teraz (zwłaszcza po śmierci mojego promyczka) baby mają w domu tragiczną przewagę liczebną - 5:1.

Obie koteczki chyba bardzo chciały się do siebie zbliżyć, ale może jakieś kocie zasady zabraniały natychmiastowej miłości? W każdym razie coraz częściej bawiły się w swojej obecności, kładły niedaleko siebie. Wreszcie zaczęły się przytulać. Ale doszło też do rywalizacji o „pozycję w stadzie” jeśli tak to można określić. Brawcia jest ustępliwa i spokojna, ale nie do takiego stopnia, jakiego oczekiwała Gaja. Pewnego dnia przy wyczesywaniu zauważyłam u Gajki rankę wielkości monety. To chyba uregulowało stosunki. Ranka zarosła strupkiem, strupek zeszedł wraz z sierścią, teraz już prawie nie ma śladu, a kotki się lubią. :piwa:

Wiele było sytuacji, w których żałowałam, że nie mam pod ręką aparatu. Bo nawet słodki sen przerywają te paskudy, gdy się skradam do zdjęcia. A sytuacje „w akcji” to już niestety tylko skarb do zapisania w pamięci. Nikt za nimi nie nadąży.

Gaja nie ma tak bliskich relacji z psami, jak Brawurka. Często daje im z liścia. Ale czasem się z nimi łaskawie pobawi. Czasem się nawet przytuli. Bez obaw stara się pozbawiać je ich własności. Wszystko kontroluje Zuzia, która nie pozwala Ghanie skarcić małej. Przy przywitaniach barankuje suńkom, jest niezadowolona, że nie może z nimi wychodzić na spacery. Wyzdrowiała już całkiem, została zaszczepiona i rośnie i rośnie. :ok:

Zdawało się nam, że życie się układa. Że będzie spokój – nie licząc codziennego, wielokrotnego tornada zwierzęcego w mieszkaniu. Z wątku adopcyjnym Gajki jest zdjęcie przytulaśne koteczek. Jest tam też kilka krótkich anegdotek. Zapraszam do obejrzenie foteczek.
Brawunia zaskoczyła nas wczesną dość rujką w międzyczasie. Przyznam, że nadal nie jest wysterylizowana. :oops: Ale będzie już niedługo. A dlaczego nie jest? Względy finansowe. :twisted:

Pojawił się nam nowy wydatek.
O nim też opowiem. A kto zajrzy do wątku Geni, będzie już wiedział, o co chodzi. :ryk:

Obrazek
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Nie lut 26, 2012 16:41 Re: u nas :)

Pozwalam sobie zacytować to co marta napisała w wątku Geni:

marta-po pisze:Po Geniuchnę zadzwonił fantastyczny domek. Było to wczoraj, dziś pojechałam z wizytą przed adopcyjną. Młode małżeństwo, jedna zwariowana kilkumiesięczna koteczka trikolorka, dwa psy, dwa akwaria z rybkami, masa kwiatów. Bardzo, bardzo pozytywne wrażenie. Jak się wyrobię to już jutro małą zawiozę do nowego domku. Domek oczywiście niewychodzący, Duzi jak najbardziej świadomi co do zagrożeń wynikających z niezabezpieczonych okien i balkonów. Nie wypuszczają na balkon, ale myślą o siatkowaniu. Bardzo dobry stosunek do zwierząt. To aż wisiało w powietrzu. Teraz najważniejsze żeby ich koteńka zaakceptowała Geniuchnę.


Ja mogę tylko napisać, że aż wisi w tym wątku :D

Będę czytać dalej.
* Semper eadem *

ksb

 
Posty: 18914
Od: Wto cze 29, 2010 13:48

Post » Nie lut 26, 2012 16:42 Re: u nas :)

Fajnie piszesz, witamy serdecznie! :D
Gromadka sympatyczna, a Zuzia i Ghana wyglądają superowo. :lol:
Brawurka.. :1luvu:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Nie lut 26, 2012 17:20 Re: u nas :)

Dziękuję. :oops: Wstyd się przyznać, ale my wcale nie jesteśmy fantastyczni - to miłe ze strony Marty, ale to tylko część prawdy.

Nie wiem, co byście pisały, gdybyście słyszały ile razy klnę te futrzaki, gdy ginie najistotniejsza część przygotowywanego właśnie obiadu, gdy obiecuję wysyłkę w kosmos bez biletu powrotnego za zrobienie sałatki z jednego z ulubionych kwiatów [tak - w dostępie sałatkowym są tylko rośliny zjadliwe bez konsekwencji, niektóre przetestowane nawet na mojej własnej osobie we wczesnym dziecięctwie]. Nie raz im obiecuję, że skończą jako czapki i rękawiczki, albo obiad w czasie kryzysu. Czasem nawet wydrę się na nie w bezsilności, kiedy za mną cała nieprzespana noc, kiedy kwiat - jedyna pamiątka po bliskiej mi osobie zostaje po raz tysięczny podlany, albo materac łóżka zaczyna przypominać miejsce, gdzie dziecko sypiało pół życia bez pieluszki. :twisted: Że o radości ze spacerów 1,5h przy mrozach, od których krew w żyłach kostnieje nie wspomnę. :oops:

Żeby zatuszować nieco te wynurzenia, pozwolę sobie zaserwować urokliwe foteczki – tzn. foteczki jakości marnej, ale obiekty na nich godne zawieszenia oka.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Nie lut 26, 2012 17:23 Re: u nas :)

Brawurka jest fantastyczna!! :1luvu:
Szylkretki to jest to! :mrgreen: :D
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Nie lut 26, 2012 18:00 Re: u nas :)

O czym to ja miałam? A tak, wydatek.

Kiedy nasze życie przestało przypominać działanie w systemie: „ty zamknij x, a ja otworzę y”, kiedy ucichły troszkę spory i odgłosy jak z horrorów, zaczęło się robić niemal normalnie. Zniszczenia osiągnęły stały, w miarę niski poziom, budżet kurczył się tylko o z góry zaplanowane kwoty, odetchnęliśmy. Nasza rodzinka składała się z 2+2+2. Wśród ciekawskich sąsiadów przywarła do nas łatka wariatów. Niektórzy znajomi współczuli nam, lub twierdzili, że nas podziwiają. Czego? Za co? :twisted: Nie wiem, nie chcę wiedzieć. Każdy ma taką rodzinę, jaką chce. Nawet zaczęłam sobie roić, że kiedyś powiększymy ją o rodowodowego maine coona lub Norwega, no albo o jakiegoś potrzebnisia w typie. [Od dawien dawna marzę o jednym z tych długowłosych i o dogu :P ]

Normalność nie trwała długo. :roll: Dostaliśmy wiadomość, ściślej to ja dostałam, że Brawcia ma młodszą szukającą pilnie domu siostrę. Biłam się z myślami, czy powiedzieć o tym TŻ-owi. On normalnie ma fisia na punkcie Brawy. :ryk: Powiedziałam. Wiadomo jaka była decyzja. Odwlekaliśmy odbiór i w międzyczasie namówiłam na sterylkę mamy dziewczynek. Kicia trafiła do nas w wieku sześciu tygodni. Wcześnie, za wcześnie. Ale cóż, kiedy potrzeba jej wydania była tak pilna.
Dostała na imię … Nie, nie wydatek. Choć chodziło mi to po głowie razem z dziurą budżetową. Prima - tak na imię tej panience. Ot, tak. Dla żartu. Skoro to trzecia kotka u nas, to niech będzie „pierwsza”.

11 lutego 2012 pisałam: „Primka jest straaasznie malutka. Zaczyna właśnie 7. tydzień. Obie koteczki bardzo źle z początku zareagowały na jej pojawienie się w domku. Za to suńki super i ładnie jej pilnują. Zuza nawet troszkę matkuje. Koteczki ją owarczały, oprychały. Potem Gajeczka chciała się bawić, ale pomysły miała dość brutalne. Teraz się opanowała i bawią się obie ładnie - tzn. obie latają tak by roznieść dom, tylko jedna się rozbija o meble i potyka o łapki. Brawurka nie tylko nie poczuła instynktu macierzyńskiego, ale nawet siostrzanej bliskości. Unika małej, syczy na nią, lub wyjada jedzonko.”

Chwilowa sympatja młodych panienek szybko minęła. Prima okazała się charakterna. Znowu stan wojenny w domu. Znowu trzeba było separować psy, tym razem, żeby z nadmiaru miłości nie zrobiły krzywdy.

Taka to była kruszynka:
Obrazek fotka jeszcze z domku rodzinnego [przy okazji odkryłam zagubienie wczesnych foteczek Pri u nas :(]

I wszystko zaczęło się od nowa.
CDN

PS. A nie prawda, bo Gajeczka jest najpiękniejsza.
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Nie lut 26, 2012 18:53 Re: u nas :)

Przywitam się :D .
Piękne koty, piękne psy, i fantastyczne opowieści :1luvu: .
" There are people who have an extraordinary, spiritual connection with animals. And when such a man dies, it happens, that he connects with the animal that he was closest to and loved most. "

vip

Avatar użytkownika
 
Posty: 14774
Od: Pon maja 23, 2011 10:55

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 46 gości