Dzisiaj już lepiej, weselszy, żywszy.
Iwonka, kotek, ja niewiele mogę, mieszkam z rodziną i wszystko jest wypracowanym w bólach kompromisem... Można powiedzieć, że z tej przyczyny zaginął mi Dawć, bo ciężko jest upilnować, żeby wszystko było zamknięte, a koty są wypuszczane "na życzenie". Ja go nie wypuszczę, to wypuści ktoś inny, żeby kota przyzwyczaić do niewychodzenia, trzeba to robić konsekwentnie, a tu nie ma jak być konsekwentnym. Mnie nie ma w domu 8, 9 godzin dziennie. Masakra

Dobrze chociaż, że teren dość bezpieczny, tzn. uważałam go za bezpieczny, teraz już nic nie wiem. Rozpieszczam, karmię, leczę, przechowuję na poduszce, ale na pewne rzeczy po prostu nie mam wpływu. Próbowałam i ciągle próbuję minimalizować wypuszczanie, jednak gdyby to był jeden kot lub dwa... 7-8 to nie ilość dla kogoś, kto nie lubi za bardzo tych zwierzaków, nie jest kocim maniakiem jak my. Szukam domu dla S&S, ale ciężko o dobre domki, może słabo szukam, może wszystko robię do doopy.
W ogóle to nie wiem, co ja tu robię
