Trzeba w takiej sytuacji wycinać, im szybciej, tym lepiej. Bo potem ten "filc" robi się przy samej skórze i trzeba się bardzo starać, żeby kota nie pokaleczyć.
Ja kilka razy Emmę ostrzygłam całkiem. Raz - u weta debila, pociął ją i musiał założyć kilka szwów



Raz u specjalistki-groomerki - kilka godzin trwało, ale dała radę.
Trzeci raz u innego groomera, poddał się. Więc tnę sama, po kawałku, siedząc przed telewizorem z Emmą na kolanach. Jak się wkurzy, to odpuszczam.