Mamy gościa. Gość jest bury, wielki, gadatliwy, miziasty i śmierdzący. Zajął kuchnię.
Dosieńka pilnuje, czy spod drzwi nie będzie wystawać łapka albo dwie. Na razie ma utrudnione zadanie, bo szpara jest zasłonięta. Jak gościa przebadamy, to odsłonimy Dosieńce szparę. A jak zafundujemy gościowi pozbycie się obcych i będzie grzeczny, to wyjdzie na salony.
Gość mówił, że nazywa się Rezi (od Rezydenta). Ale ponieważ zaczyna nowe życie, zgodził się na nowe imię.
Bo na poniedziałek jesteśmy umówieni na kastrację, a bez jajek to na pewno życie jest zupełnie inne. Przynajmniej tak przypuszczam, nie mam możliwości osobistego sprawdzenia
W związku z powyższym,
od dziś nazywa się Miś. Miś Teddy.
Wiem, że takie niewyszukane to imię, rozważaliśmy Mrozek, Szronek, Irysek, ale gdy go zobaczyłam... On nie może nazywać się inaczej, on po prostu
jest Misiem
Jest wielki, ciepły, miękki, akurat do przytulania. Taki kotek-maskotek
