Nie wiem jak to powiedzieć..
Bercik przeszedł dzisiaj na drugą stronę Tęczowego Mostu
W piątek zrobił się troszkę apatyczny i stracił nieco apetyt.. W sobotę ten stan się utrzymywał, więc postanowiliśmy wybrać się z nim do weterynarza w poniedziałek. W niedzielę nie chciał nic zjeść, więc w poniedziałek rano został nakarmiony na siłę strzykawką. U weterynarza miał zrobione badania krwi i USG

Na USG wyszedł duży guz między jelitem cienkim i grubym i dodatkowo nacieki na węzłach krezkowych

Krew wyszła fatalnie, straszna anemia, jedynie parametry nerkowe były w normie

Albert dostał kroplówki na wynos - jedną do podania jeszcze w poniedziałek, drugą na dzisiaj i silny steryd na obkurczenie tych nieszczęsnych węzłów chłonnych.. Niestety, nie zareagował na te leki
Poprosiliśmy weterynarza, żeby przyjechał i ulżył Bercikowi w cierpieniu.. Wieczorem przelewał się już przez ręce

Tak bardzo mi przykro

To był tak fantastyczny kot, pełen energii, wszędobylski, trudno było nie zwracać na niego uwagi.. Kochaliśmy Go bardzo, mimo, że śmierdział, przez kilka miesięcy brudził wszystko kupą, zaraził nas grzybem.. Dał nam niesamowicie dużo, nauczył akceptacji i cierpliwości, a przede wszystkim obdarzył nas ogromem miłości.. I została po nim taka straszna pustka..
Nie wiem jak to możliwe, że nowotwór rozwinął się w tak krótkim czasie.. Jeszcze trzy miesiące temu nie było po nim śladu na USG.. Jak to możliwe, że kot z taką anemią szalał z nami jak mały kociak.. Ciągle się zastanawiam co jeszcze mogliśmy zrobić

Już nic nie boli
