Kierowniczka
Z ciekawostek, kotesony opracowały sposób budzenia nas rano, koło wpół do 8 zaczynają hałasować. Albo Lundgren biega i tupie, albo włażą na coś i zrzucają na podłogę jakąś rzecz [ zawsze tylko jedno, drugie robi wtedy za obserwatora]- zegar, łyżeczkę, kosmetyk jakiś etc. Jeżeli długo nikt nie wstaje [np w weekend] Puciolina włazi do łóżka i sprawdza, czy żyjemy

Ostatnio przeszła mi po twarzy. Albo siedzi i się wpatruje. Dzisiaj z kolei usiadła na stole i miauczała [ metaliczny dźwięk, który dowodzi, że Puciol nie jest kotem z tej ziemi

] Jak już się wstanie, pełnym ogniem lecą do kuchni, zawsze najpierw obserwator, a później czyniący hałas.
Współpraca kwitnie.
Puciolina niby to nie znosi Lunka bliżej niż 50 cm, warczy wtedy, ale jak ostatnio usiłował wskoczyć do kartonu stojącego na regale i zwalił się z hukiem z całym majdanem na podłogę [ nic się nie stało, tylko hałas był] Puciolina przyleciała z zatroskaną mordką, powąchała go w ogon, a jak się okazało, że wszystko OK, warknęła i sobie poszła. To samo było, jak się Lundgren zaczepił pazurem o koszulkę wiszącą na suszarce i nie mógł odczepić. Przyleciała zaaferowana, obwąchała, sprawdziła, czy ja mu czasem jakiejś krzywdy nie robię, patrzyła na mnie z wyrzutem, bo to przecież ja na pewno złośliwie kotka przyczepiłam i on teraz nie może zwiać

A potem oczywiście wark i odmaszerowanie z godnością pod kaloryfer.
A w dzień kota, tadam tadam, złożyły sobie życzenia nos w nos, bez żadnych warków!
