No to wczoraj nachwaliłam się Kostka a dziś musiał wskoczyć w kołnierz. Nic sobie nie zrobił ale widać, że lizał szew więc nie chcieliśmy ryzykować. Tym bardziej, że widać, że ładnie się to zasklepia. To chyba jak z człowiekiem dopóki jest rana to nie rusza ale jak się zacznie goić i jest strupek to trzeba zdrapać

Tym razem kot zniósł założenie kołnierza spokojnie. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa - ledwo się czołgał. Zadekował się pod łóżkiem i jest nieszczęśliwy. Mam nadzieję, że go nie zdejmie. Nie mam doświadczenia w zakładaniu takich rzeczy. Szkoda mi go bardzo. Niefajny prezent na dzień kota.