Mamy w domu już prawie małą epidemię kociego kataru. Zaczęło się od uszek Alexa i Homera. Był świerzb, choroba dziąseł u Alexa. Udało się wszystko wyleczyć. Potem Alex był kastrowany. Niestety po 2 dniach od jego kastracji Homer zaczął kichać. Okazało się,że ma koci katar. Dostaje już kilka dni antybiotyki. Choroba przedwczoraj przeniosła się na Karmelka

Od wczoraj jest również na antybiotykach i lekach przeciwzapalnych. Kicha i ma wyciek z noska bezbarwnej wydzieliny.
Od pół godziny ten wyciek jest dość znaczny. Po prostu leci bez przerwy, najbardziej z pyszczka. Wygląda jak woda albo ślina.
Czy to normalne że jest tak duży ten wyciek, że wszystko jest mokre? Martwię się, jutro rano idziemy z nimi do weta na kolejne zastrzyki.
No i przestał jeść, bo widać że chce, ale boi się tego kapania z pyszczka i ucieka od miski

Powiedzcie czy to normalne,czy może za bardzo panikuję?