Jest mi smutno ogromnie

Stadko regularne które dokarmiałam liczyło sobie 4 sztuki kotów dochodzących było ze 3.
Teraz stadko liczy sobie jedną biedną sztukę.
4-letnia Kicia spod poczty 4 misiace temu została zaadoptowana przez pania ze Spółdzielni mieszkaniowej, która miesci sie w tym samym budynku co poczta. Jest zdrową, kochana kocia jedynaczką.
Prezesik około roczny kocurek został przeze mnie złapany 3 tygodnie temu i trafił na DT do pana który miało go leczyć. Pan w przeciągu tygodnia zakochał się w Prezesie i postanowił zostać jego DS

Kituś podkarmiony w nadchodzącym tygodniu będzie miał zabieg czyszczenia oczodołu bo "wypłynietym" oczku i bedzie też kastrowany.
Teodora vel Czarne Zuo zabrałam ja i ma u mnie DS.
Został tylko Szary Niebojący się kituś. Ma swoją budkę ukrytą pod choinką, karmiony jest 3 razy dziennie. Niby nieźle jak na bezdomniaka, ale... Dzis szłam koło jego budki w innej niż zwykle porze ale usłyszał moje gadanie i wybiegł spod choinki. Jak pewnie każda karmicielka zawsze jakieś kocie jedzenie mam w torbie, wiec wlazłam pod choinkę dać mu jedzonko. Ponieważ zawsze jest ciemno jak go karmie nigdy tak naprawdę nie widziałam w jakim jest stanie. A to malutki obraz nędzy i rozpaczy

Sierść sterczy na wszystkie strony świata, okolice nasady ogona wylizane a on sam skóra i kości. Nie był taki w dotyku jeszcze dwa tygodnie temu

I co zrobić? Na umieszczenie go w lecznicy celem badań ew, leczenia mnie nie stać, DT nie mam, sama przygarnąć go nie mogę, przy tym co dzieje się u mnie. Będę jutro sie kontaktowała z inna karmicielką, może ona ma namiary na jakąś dobrą duszę. Ten Kituś wygląda jak Bolutek, chudzieńki taki, smutny
