Właśnie wróciłyśmy z lecznicy (trzy godziny dzisiaj...). Zdjęcie rtg nie wykazało niedrożności ani ciała obcego, kontrast jest już w jelicie grubym. teraz będziemy szukać "kredy" w kuwecie...
Mysza dostała NaCl, essentiale, wit. C, synulox i duphalyte - dziś dla odmiany zaczęła odjeżdżać przy tym ostatnim, więc kropłowka szła w minimalnym tempie, a ja wycierałam Myszy pianę z pyszczka i jakoś to poszło.
Diagnozy nadal nie ma. Poprawy szczególnej też nie. W dodatku dziś pani technik, jakaś inna niż wczoraj, zabezpieczyła wenflon takim cholernym, sztywnym opatrunkiem i Mysza utyka, bo jej niewygodnie

I nawet gdyby chciała sobie połazić, to się zniechęca
Boję się trochę, że tak będziemy jeździć i męczyć ja tymi kroplówkami w nieskończoność...

Ile można? Bez widocznej poprawy, bez jasnej diagnozy? Ja juz zastanawiam się, czy takie męczenie jej ma sens...
W dodatku dziś byłam świadkiem jak uśpiono psa, popłakałam się i to mnie jeszcze dobiło...