myślę, że nigdy...
Nie potrafię stwierdzić po co i dlaczego?

... Też jest mi bardzo przykro i bardzo źle, że tyle cierpienia. Zwłaszcza, że na większość wydaję się nie mieć żadnego wpływu...
Sam problem relacji "ludzie i reszta świat" jest bardzo szeroki. Nie jestem w stanie jednoznacznie określić, że winni cierpienia np. Emi są Ci co nie sterylizują.
Bo pójdźmy troszkę dalej, a raczej wcześniej -> gdybyśmy nie oswoili kotów, nie byłoby ich tyle. Być może sterylizacja, a więc dalsze ingerowanie w naturę, nie musiałaby mieć miejsca?
Pójdźmy jeszcze trochę dalej (trochę wcześniej), gdyby ludzie nie zagarnęli tyle przestrzeni - dawniej przeznaczonej zwierzętom - oswojenie ich nie miałoby miejsca, gdyż w tej chwili stało się właściwie koniecznością.
Więc gdyby ludzi nie było tak wielu... itd... -> początek cierpienia na Ziemi miał miejsce znaczenie wcześniej niż dziś. Winić ludzi, że się rozmnażają, że jest ich coraz więcej, że chcąc nie chcąc (owszem, częściej chcąc) zajmują coraz to większe obszary, co powoduje wejście do miast i wsi zwierząt dotąd dziko żyjących (bo przecież to nie tylko koty cierpią w wyniku działalności człowieka) i siłą rzeczy wpływa na coraz większą ingerencję ludzi w świat do tej pory pozostający wolnym od człowieka...?
Pamiętam swoje dzieciństwo na wsi u jednych dziadków i w małym miasteczku u drugich. Średnia życia kotów wynosiła może 4, 5 lat. Nie słyszałam, by ktoś koty sterylizował, czy leczył. Owszem ciocia o nie dbała tak jak wydawało jej się, że trzeba, dokarmiała (zwłaszcza zimą), koty dostawały mleko i wodę, były wpuszczane w zimie do ciepłego chlewika, kotki kotne nawet do domu. Przeżywalność maluchów? Znikoma. Przyroda eliminowała na starcie jednostki, które nie byłyby w stanie same przetrwać. Czasem bardzo, bardzo brutalnie. Niektóre zwierzęta umierają przecież w bólu...
A ludzie? Czy z ludźmi jest inaczej? Piękny artykuł w Polityce niedawno czytałam o dzieciach urodzonych za wcześnie (takich 26 tygodniowych). Dawniej nie miałyby żadnych szans. Teraz, gro z nich przeżywa, są jednak niezdolne do samodzielnego funkcjonowania, z nieodwracalnie zniszczonym mózgiem i innymi organami, żyjące nie tylko pod respiratorem i sztucznie karmione, ale również cierpiące.
Myślę, że ingerencja ludzka w żywe stworzenia poszła już o wiele za daleko. Więc nie jest dla mnie takie proste - że wystarczyłaby sterylizacja, choć pewnie w jakimś Tu i Teraz może i tak?...
Przepraszam za ten wykład, ale w jakimś filozoficznym rozdrożu ostatnio jestem

.
Podziwiam w każdym razie i Ciebie i Justynę

... I dziękuję, że jesteście

. Dzięki Wam taka mała Emi miała w swoim krótkim życiu być może coś, co w jakiejś szerszej perspektywie jest warte znacznie więcej niż potrafimy ocenić.

.