spoko-oko, stroszenie nie z zimna, raczej nerwowe - uspokoi się i zapomni o traumatycznych przeżyciach, związanych z remontem i przeprowadzkami
tak czytam i czytam o tych żwirkach i puszkach

przeciez my majątek wydajemy na te kocie mordy

co prawda ja puszek już nie kupuję, bo po pierwsze - Georg alergik jest, a po drugie - za drogo mi
nawet cienkiej jakości puszeczka - typu sheba, której Georg nie ruszy, czy gourmet, kórego dla odmiany nie zje Gabryś - kosztuje ok. 3 zł za 80 g. To jest 37,50 zł / kg
No przepraszam, ale za 37,50 zł to ja kupię całe kilo wołowiny i kilo cycków z kury! Cat Best kiedyś spróbowałam, zmuszona sytuacją: zabrakło mi żwirku, kasy nie było, a te wióry mi zostały po maluszkach jakichś tymczasowych. Miałam wiróki w całym mieszkaniu, w łóżku, we włosach, niemalże w majtkach. A to tylko Klemens rozniósł w ciągu jednego dnia. Bo Georg się skupkał... przed kuwetą. Nie wejdzie do drewna i koniec. Wolę więc zbrylaki, kupowane w Carrefourze za 3 zł/5l
A'propos miast... byłam w 2006 albo 2007 roku chyba na zlocie miau w Warszawie. Jechałyśmy tramwajem od Kicorka na Pola Mokotowskie, gdzie ten zjazd gwiaździsty miał się odbyć. I tak jedziemy, gapię się w okna i cały czas coś mi jest nie tak z tym miastem, nie rozumiem, co widzę. Odkryłam pod koniec podróży: nie ma kamienic! Łódź jest w większości ze starej zabudowy, czasem ładnej, czasem odstraszającej, ale klimatycznej. Biedni Warszawiacy
