Asia_Siunia pisze:Rano wyprowadziłam psa na spacerek i coś Soniucha mi kulała. Myślałam, że zbudziłam ją, zesztywniała jej łapa i dlatego. Na wszelki wypadek ją obejrzałam ale nic nie widziałam. Dwie godziny później patrzę a ona ma 3x większy paluch. bardzo go lizała...myślałam, że weszła jej może drzazga, próbowałam obejrzeć ale mój bardzo odporny na ból pies po prostu piszczał przy dotykaniu. Jak tylko małż wrócił z pracy wysłałam go do pobliskiego weta - 3 wiochy dalej. niestety pocałował klamkę bo wet przyjmował tylko do 16.00. Dobrze, że obok stała mama, która codziennie spaceruje po kilka kilosów po okolicy i wczoraj natknęła się na szyld na domu "weterynarz". Szybko oddzwoniłam do TZta uradowana, że w naszej wsi jest wet a mama podała mu gdzie ma jechać. okazało się, ze weterynarz mieszka tu miesiąc. Ma też hodowlę - chińskiego grzywacza, cornish rex, brytyjczyki, młodego ruska ma...Córka z małżem była i wróciła zachwycona, że kobitka jej koty przynosiła, pokazywała. W sumie gabinetu jako takiego jeszcze nie mają. Przyjął ich w domu - siedzieli u niego godzinę
Stwierdził stan zapalny, zapodał 2 zastrzyki, kasy nie wziął - powiedział, że jutro
. Mam nadzieję, ze mnie nie skasuje jak za zboże. W sumie strasznie się cieszę, że mam weta pod nosem. Zobaczymy czy fajny ale już nie muszę w razie co Koci vel Kulki drącej japkę aż do Torunia wozić
![]()
nO TO jest wygoda,ja tez mam weta pod nosem ale to taki rzeznik,że wolę jezdzić dalej
