Mam neurokota, podobno ktoś nim rzucił o ścianę jak był malutki, ale do schronu trafił już "popsuty", więc do końca nie wiadomo. Prawdopodobnie urazowy obustronny zespół przedsionkowy, Gadżet macha głową na prawo i lewo, przewraca się, chodzi jak marynarz, nie słyszy i ma cofniętą żuchwę, więc nie domyka pyszczka. I powiem Wam tak: ja jestem ogólnie mało cierpliwa i strasznie mnie wkurza jego "rozrabianie"


- Kryte kuwety nie stanowią problemu, jedna jest nawet z drzwiczkami i gnojek też do niej trafia. Za to jak kopie, to mam wrażenie, że dotarcie do Chin nie stanowiłoby problemu.

- Miska z wodą to była masakra, wodę zbierałam z podłogi fafnaście razy dziennie, tym bardziej, że Gadżet lubi ciecze i się w niej kąpał. Rozwiązanie problemu: miska z nakładką, o taka:
http://www.zooplus.pl/shop/psy/miski_ka ... nej/206309 i rozchlapywanie skończyło się z dnia na dzień.
- Zrzucanie i toczenie misek. Ponieważ mam psa-grubasa-wszystkożercę, kocie miski wylądowały na parapecie, na który Gadżet wspina się po koszu na śmieci. No ale wiadomo, że jak się komuś głowa trzęsie to miski tą trzęsącą się głową zrzuca. Tak więc teraz Gadżet ma jedną miskę, taką płaską z RC co kiedyś do karmy dodawali, która trzyma się podłoża za pośrednictwem... magnesu neodymowego. Myślę, że nawet jeśli Zoltar miałby jeść normalnie na podłodze, to mocowanie miski się przyda. Magnes neodymowy wystarczy malusi, bo to bardzo silne jest (ja mam 1 x 2 cm), ale niestety słabo trzyma zwykłe miski metalowe, te z RC są najlepsze.
- Leczenie i inne zabiegi to największy koszmar. Kot mi się zamienia w stułapnego i dwudziestogłowego potwora, gryzącego i drapiącego bez opanowania. Nie wiem, na ile jest to jego charakter, a na ile skutek upośledzenia, ale znalazłam sposób. Jak się go położy na kolanach, brzuchem do góry - można wszystko. Tak obcinam pazurki, tak daję tabletki, nawet szczepię w tej pozycji. Inaczej po prostu się nie da.
- "nawyki" - tu niestety nie wiem co poradzić

co do zabawy z innymi kotami i tolerancję kalectwa to Gadżet ma w nosie, że nie nadąża, że się przewróci, że ciagle ma uszy przez Gabrysia pogryzione. Goni Gabrysia albo psa, ile sił w grubych nóżkach. Georg, mój pierworodny, nienawidzi Gadżeta. On zresztą nikogo nie lubi i zawsze się bałam brać nawet na dt koty jakkolwiek uposledzone, myślałam, że ta małpa moja po prostu takiego kalekiego dobije. Ale nie. Nie cierpi Gadżeta, syczy na niego i prycha (Gadżet głuchy jest - że przypomnę), ale nie tłucze go jakoś specjalnie.
Moim zdaniem zwierzę uczy się żyć z niepełnosprawnością dużo szybciej niż ludzie. Wszyscy mówią, że Gadżet zrobił ogromne postępy... on na początku chodził prawie tak samo jak Zoltar, teraz zdarza mu się nie fiknąć ani razu przez cały dzień. Nawet z woliery korzysta, mimo że musi wychodzić przez okno. Podstawiliśmy mu tam kawał dechy obitej wykładziną i po tym spokojnie wchodzi i schodzi. No dobra, czasem spadnie z drapaka, czasem się sturla z tej wolierowej pochylni, i choć nam włosy dęba stają, to on nic sobie z tego nie robi, tylko prze dalej jak czołg.