Dokładnie
W robocie jakaś masakra, mam szczerze dość.
Najchętniej poszłabym na urlop - do odwołania
Ponieważ się nie da - od teraz - cieszę się weekendem
Po przyjściu do domu humor znacznie mi się poprawił, na co wpływ z pewnością miał fakt, że Miki bawiła się z Karmelem
Chwilkę to trwało, ale jednak trwało
Miki nie fuczała, a Karmel był tak zadowolony, ze po całej akcji - dreptał z wysoko uniesionym ogonkiem, a na koniec zrobił sprint po drapaku - trzykrotnie
Wspinał się po nim jakby sie na drzewie urodził...
Doszliśmy do wniosku, że Karmel to jednak nie jest kot.
Jego ojcem z pewnością był pies, od dziś twierdzę, że matką musiała być wiewiórka
Kupiłam kociastym smakołyk odkłaczający Miamora - taką pastę w maleńkich saszetkach.
Miki i Karmel - zachwyceni

Wpałaszowali w ćwierć sekundy swoje porcje.
Laki, jak zwykle okazał się mocno upośledzony i nie chciał tego tknąć - wycisnęłam mu więc saszetkę prosto do pyska

mając nadzieję, że jak spróbuje to się przekona. Na razie nie zadziałało
Od teraz przez cały weekend będziemy świętowac 8-me urodzinki Miki
Wrzucimy tez pewnie jakieś fotki
