Grubo po północy dopełzłam wreszcie na materacyk, chwyciłam kołdrę, coby strzepnąć...jakaś ciężka dziwnie była. Próbuję szarpać - nic. Nachylam się nad końcem kołdry, a tu "coś" podnosi łeb i patrzy mi w oczy żółtymi ślepiami, które w blasku latarni za oknem mówią z wyrzutem "CZEGO BABO?!" Ciemny Bułkownik na czarnej pościeli doprawdy bywa niewidoczny
