Lilunia ma sie dobrze, żyje sobie jak pączek w masełku, reszta kociarni też

U nas mrozisko jak nie wiem co, dobrze że te nasze koty nie muszą nigdzie wychodzić.
Alusia śpi na kanapie, na poduszeczce, druga poduszeczka pod głową. Przykryłam ją kocykiem, coby nie zmarzła

a tu przylazł Maksiu, ściągnął narzutę z oparcia kanapy (to jego stały numer) i położył się na tej narzucie, ale na ... Alutce

Jak to zobaczyłam, to serce mi prawie stanęło, bo Alusi nie widać spod Maksia i spod narzuty, ja zawsze panikara

już w wyobraźni widzę, że kota się udusiła. Ale nic to, Alusia żyje, nawet nie zauważyła, że na niej ktoś jeszcze spał, pewnie jej było cieplej
Maksiu obrażony poszedł na swoją miejscówkę pod kaloryfer, ale wcale mu nie przeszkodziło przeprowadzić jeszcze jednej próby przyduszenia Alusi, jak tylko wyszłam na chwilę

On wprost uwielbia ściąganie narzuty i układanie się na tej ściągniętej części

Teraz głowę sobie przykrył kocykiem, pewnie żeby nie słyszeć i nie widzieć, co na niego wygaduję
Zaraz lecę zobaczyć, co tam u Rudisia
(bo wczoraj całkiem padłam
) Tak sobie teraz pomyślałam o nim, on biedaczek na tym mrozie nie dałby sobie rady. Dobrze że się wtedy zebrał na odwagę, podszedł do mnie i pokazał, że przecież on jest domowym kocurkiem i należy mu się dom!