Wczoraj szukałam mojego Łiniego. Polazł na spacer i nie wracał przez 6h. To do niego niepodobne, więc miałam namiastkę zaginięcia (znowu... serce stanęło mi w gardle). Chodziliśmy po okolicy i nawoływaliśmy. W pewnym momencie z okna na parterze spojrzała się na mnie kicia. Zamarłam! Strasznie podobna do Peti, ale zapamiętałam, że miała pół usteczek czarnych pół różowych.
Jak wracaliśmy z poszukiwań Łini się objawił

A ja od razu do netu... niestety to nie ona

Jak mi strasznie przykro. Gdzie ona się rozpłynęła?