...Amka już w drodze do Poznania wylazła z moją pomocą z transporterka i wtuliła się we mnie z całej siły.
W domu czekała ma nią wściekała Fiona i niechętny Felix:)
I jamnik ,pozytywny jak zawsze cieszył się z nowej współlokatorki.
Wycięłam resztę dredów (mam dużą odwagę zabiegową, może to naleciałość zawodowa...).
Wykąpałam ponownie (jaki to białe!!)(na krótko -jak się okazało)
Zaczęłam odkarmiać i uczyć świata małą ulicznicę.
Biedne dziecko nie miało nigdy własnej zabawki (pamiętam jak Neigh wzruszona mówiła mi o tym, że Amelka ukryła pod poduszką myszkę z kocimiętką- swoja pierwszą w życiu zabawkę...), poduszeczki do spania ani miseczki.Każda próba głaskania kończyła się ugryzieniem.Bo mała nie umiała się bawić.
Fionia ją goniła i biła jak wroga.A ona uważała ,że trzeba zawsze oddawać ciosy.Jako,że jest mała i słabsza-obrywała.Przez pierwsze dni czesto opatrywałam zadrapania na białej mordce...
Felixa pogoniła raz a skutecznie- dwukilowy kotek tak przeraził siedmiokilowca,że na jej widok jest sparaliżowany strachem do dziś.
Tylko optymista Mel nie przejmował się uzbrojona łapinką biełej nędzy i niezmiennie podchodził do niej z uśmiechem i rozmerdanym ogonem:)
I on zdobył jej serduszko.
Amelka po tygodniu chodziła za Melem jak mały piesek.Spała w jego łóżku (czasem śpią przytuleni,choć jej jest za gorąco chyba z jamnikiem ,który osiąga nieprawdopodobne temperatury a śpi w kąciku między drzwiami a kaloryferem!).Tylko jeść z jego miski jej nie wolno- Mel ją raz stanowczo owarczał i ugryzł w kłaki,żeby wiedziała,że miska melońska jest MELOŃSKA!
Amelia jest bardzo odważna , wręcz brawurowa.I bardzo ciekawa świata.
Każdy gość w domu jest przez nią oglądany, daje się mu głaskać i w ogole lubi być w centrum wydarzeń.
A potem robi siczki w różnych miejscach poza kuwetą.
Po przebadaniu krwi i moczu okazało się, że dziecko jest zdrowe.I bardzo wrażliwe - to lęk powoduje ,że sika.Pewien paradoks: cieszy się z wizyt, ale tak się podnieca,że potem zapomina,gdzie kuwetka...
Musialiśmy też przestawić kuwetę pod drzwi, bo Amcia ma plany wychodzące.Moje plany są nieco inne-ale panna nie traci nadziei.

A jak czeka na wyjście to zapomina o kuwecie...
Kocia miała usuwany ząb (złamała go w poprzednim życiu), co mnie nie dziwi- dziewczynisia otwiera szafę Komandora za pomoca pyszczola.Zaradna jest.Szafkę otwiera łapka (Fio mogłaby stać przy szafce rok a by nie wymyśliła...), kradnie np.urwany guzik (do zabawy!), bawi się swoim cieniem...
Od sierpnia,czyli od przybycia do Kotkinsow podwoiła wagę (waży dumne 3,2 kg:)), wygląda -jak mówi mój mąż- "jak owlosione pudełko na buty".Znaczy- grubiutka jest.
Z Fio prawie się porozumiała.To nie miłość,ale jest już jedna wspólna zabawa: obie panny leżą po dwóch stronach otwartych drzwi i każda przekłada łapkę...milimetr łapki dołem.A ta druga probuje łapać tę łapkę koleżanki.Potrafią tak spędzać całe wieczory:)
Ot-persy!
No i gonitwy z Melem.Skoki przez psa.
Jak na persa jest niesamowicie sprawna!!!
Od kilku dni regularnie odwiedza mnie w łóżku.Tuli się.Mruczy nieporadnie (przy mistrzyni mrucznia Fionie-robi to wręcz nieudolnie).
I jest zmorą prawdziwą jeśli idzie o czesanie.NIE CIERPI!!
Spód kota wycięłam zupełnie- musiałam- taki robi płacz przy czesaniu.
Wręcz wyje!
Zaraz oczywiście przybiega zanipokojony Mel,który na mnie szczeka,wdrapuje się na moje łydki pazurami i broni przyjaciółki.
NIE WOLNO KRZYWDZIĆ JEGO AMELII!!!!
Czekam aż mnie ugryzie w te łydki!!!
Cierpliwie wycinam dredy, czeszę i patrzę jak z białej nędzy rośnie cudny pers.
Nie wyobrażacie sobie - jeśli nie miałyście TAKIEGO kota- ile radości i miłości można mieć od niego.
Dlatego wynajęcie, sprzedaż ani nawet leasing- nie wchodzi w grę w przypadku Amelki Kotkinsówny:)
Teraz ani nigdy!