Yovitah
ROZUMIEM CIE co przechodzisz (typu:ja, czy koty)Przerabiam to i mam nadzieje,ze sie skończyło

,bo wyraxnie powiedziałam,ze takie szantaze nie działaja pozytywnie....Koty wzielismy bedac małzenswtem

zgodził sie na to i teraz póki zyja ma sie o nie troszczyc,albo nie przeszkadzac mi w troszczenu sie o nieTo nie tak,ze ja jestem niedobra i przekładam koty nad ludzi(choc tak niektórzy moga uwazac),ale kot nie jest rzecza.Za porzucenie zwierzecia powiedz mezowi jakie kary grożą.Wiesz ja zawsze kazdemu to mówie,ze "teraz zwierze, potem człowiek"Widziałam wspaniałe małzeństwa...dziecko sie okazywało potem problemem, jak nienormalne to maz zostawia zone sama i ma to w tyłku.Nie mozesz pozwolic na to, by zyc w stresie (boisz sie ,że je wyrzuci).-mój tak mnie "straszył",tymbardziej,zer straciłam prace i nie mam za co kotów utrzymac teraz.Twierdzi,ze "jego dom, jego kasa",no tak, a gdzie "mój dom i moja kasa i moje koty"?Zrozum to,jesli mąż stawia Tobie ultimatum to sie dobrze zastanów KIM jestes w tym domu.Tak..teraz koty, potem co?Ja mojemu powiedziałam...nie pasuje trudno,ja z kotów moich nie zrezygnuję...Teraz pomagaja mi ludzie z forum,zeby wykarmic moje koty,zeby nie miał i tego argumentu...
Inna sprawa jest taka:czy TY masz juz dosyc tych kotów?Jesli tak to zmienia postac rzeczy.Ja Cie nie oceniam,nie mam takiego zamiaru, bo sama czesto jestem "załamana"jak słysze"Bozena ...."wiem wtedy ,ze cos znowu zmalowały.Staram sie jednak naprawic co sie da i miec mezowi uprane spodnie ,lub trzymac jego cenne rzeczy schowane, gdzie moje sikuty nie dotra.Zmeczona jestes dzieckiem, tym wszystkim i dlatego "czarniej"to widzisz...
Wiesz dopisze teraz to co ja robie:mówie mezowi tak:przepraszam cie za to,że się denerwujesz,masz racje,mnie tez wkurza jak sikaja,ale musimy to jakos przetwać.A pamietasz jak ...(i tu cos miłego co doswiadczył z kotem",albo"gdzie Piotruś gnojek naszczochał.,zaraz sprzatnę.."Pokazuje mu,ze ma racje,ze sie złosci,ale nie pozwalam ,zeby mówił co mam zrobic.Kiedys powiedziała mi,ze "jak pojedziesz tam i wrócisz to kotów nie bedzie"Spytałam "jak to"-odpowiedział"nie wyrzuce ich-otwiorze taras i sobie pójda...'I powiedziałam"to uwazaj jak otwierasz drzwi, czy taras i nie zamykasz..koty sa moje i opuszcza ten dom tylko ze mna i za moja zgoda"Mój maz wie,ze nie zartuję...powiedziałam mu ,zeby swój motor wypierdzielił..to mówi,ze jest w garazu.No własnie -mi przeszkadza jak wchodze...Mówi:to drugimi drzwiami wchodź"Na co odpowiedziałam:bede wchodzic tymi, gdzie stoi motor....nigdy nie kazałam Tobie rezygnowac z twoich pasji,nawet jesli pieniędzy nie było,więc uszanuj to,ze ja podjęłam taka decyzję"Doszlismy do kompromisu:mój maz stara sie nie zrzedzic i nie "straszyc"mnie wywaleniem kotów.Ja naprawiam wszystkie szkody jakie one robia w miare mozliwosci dopóki moje koty zyją.Zbowiazałam sie do nieprzyjmowania kolejnego kota i tak tez zrobię.Za kilka lat jak sie moje stado "skurczy"-mam koty wiekowe tez,więcej niz 5 nie bede miała...
Uwierz mi,ze bardzo Cie rozumiem,bo tyram od switu do nocy i czasem w nocy....ale jak sie tak natyram, nazłoszczę i usiadę..podchodza te mordy kochane do mnie jakby nigdy nic i cała złosc mi mija,bo je kocham kurka...

Ostatnio edytowano Wto sty 24, 2012 12:03 przez BOZENAZWISNIEWA, łącznie edytowano 1 raz