» Pon sty 23, 2012 15:46
Re: Koty generalnie acz nie zawsze normalnie III
Ja jestem dostępna różnie. Zazwyczaj do pracy chodzę 3 razy w tyg., a 2 mam na pracę w domu, więc w te 2 dni mogę być dostępna cały czas, przy tym są to dni ruchome głównie wg mojego wyboru. Tak, że mogę się umawiać zasadniczo o każdej porze, włącznie z nocną, bo ja to ogólnie nocna jestem. Tzn. wizyty przed 11 rano niemile widziane...
Teraz to i ja się zdołowałam. Weterynarzami. Potrzebowałabym weterynarza znającego się na żywieniu kotów, który nie uznaje, że RC lub Hills i/d, zwłaszcza chrupki, jest receptą na wszystko.
A zdołowałam i wkurzyłam się dlatego, że kurczę, ile razy pójdzie się do weta z kocimi problemami, powinien jak w dym zlecać badania krwi i moczu. Tak na co dzień o tym nie myślę, ale jak już zaczęłam, to każdy weterynarz wydaje mi się coraz gorszy i w ogóle trzeba go do wszystkiego zmuszać. To coś tak jak z Neigh, która zmusiła wetkę do leczenia Kawy na pp...
A dziś się konkretnie wkurzyłam, bo przyszły wyniki kotów mojej mamy (a w zasadzie Kropa jest moim kotem, tylko u mojej mamy mieszka). No i oczywiscie złe - trzustka/wątroba. No i tak kurna sobie myślę - czemu te badania nie były zrobione już x lat temu? Mama przecież od czasu do czasu bywa z kotami u weterynarza, a o wymiotach mówiła weterynarzowi już dawno. Co prawda nie były one na tyle częste czy intensywne, żeby od razu zapisywać kota na ER, ale co by zwykłe badania kontrolne zaszkodziły?
Tak samo było z malizną - mówiłam letarzowi: może zróbmy USG, - eee nie, nie ma potrzeby, zresztą rezonans lepszy - to zróbmy rezonans, eee, a po co. No i teraz cały czas się zastanawiam, czy gdybym jednak zrobiła to USG, to może kot wciąz by żył.
I teraz z małym kotem - to, że miał badaną krew, mocz (a wyniki wcale nie za dobre) i teraz idę na USG to tylko dlatego, że ja tak zdecydowałam. Kurna, czy normalnie jak przychodzą ludzie ze zwierzętami, to na tekst "może by zrobić badania" mdleją, czy biją weterynarza, bo już sama nie wiem.