"Do zakażenia wirusem [białaczki] dochodzi najczęściej poprzez ślinę – podczas wspólnej pielęgnacji, lizania się, czyszczenia – dlatego jest on nazywany „wirusem miłości”. Zarażony kot wydala wirusa także z kałem, moczem, mlekiem czy łzami. W takim wypadku wspólna miska, kuweta czy nawet klatka transportowa mogą również spowodować zakażenie. Najbardziej podatne na zakażenie są koty młode. Do ich infekcji od matki dochodzi najczęściej przez macicę lub z mlekiem matki. Starsze koty mogą zarazić się, gdy żyją w większej grupie, w małym pomieszczeniu lub kiedy dojdzie między nimi do pogryzień.
FeLV jest wirusem wrażliwym na czynniki środowiska, takie jak wysoka lub niska temperatura, promienie słoneczne, detergenty czy wysychanie. Poza kocim organizmem traci swoją zakaźność w ciągu kilku minut. By się zarazić, koty muszą mieć ze sobą bezpośredni i długotrwały kontakt – kot chory lub nosiciel z kotem zdrowym – gdyż potrzebna jest do tego duża ilość wirusów. Z tego właśnie powodu najczęściej chorują koty z dużych hodowli, schronisk czy stad żyjących wspólnie na wolności. Wirusa nie można przynieść do domu na butach, ubraniu czy innych rzeczach, nawet jeśli miały wcześniej kontakt z chorym kotem lub z nosicielem."http://www.vetopedia.pl/article23-1-Bia ... kotow.htmlZ tego wynikałoby, że akurat tego wirusa nie można przenieść na ubraniu. Rozumiem, że Majencja mówiła o profilaktyce chorób zakaźnych w ogóle, nie tylko o białaczce. Czytałam i słyszałam od wetów, że "na sobie" a zwłaszcza na butach można przenieść panleukopenię i koci katar, ale nie białaczkę.
Co do usypiania wszystkich kotów, u których test wyszedł pozytywny - jestem przeciw. Niektóre koty Felv+ nie rozwijają żadnych objawów a ich jakość życia jest całkiem dobra (np. Pędzel) Niektóre koty z dodatnim wynikiem testu potrafią zwalczyć wirusa po kilku miesiącach. Dlaczego uśmiercać kota, który ma szansę na całkiem godne życie? Tym bardziej, że zdarzają się osoby, które adoptują takie koty - np. osoba, która chciała wziąć Biedronka.
"W zależności od wieku kota, możliwe są 3 sytuacje [po zarażeniu]:
1)około 30-40% kotów w ciągu 4-6 miesięcy pokona wirusa w swoim organizmie, dzięki czemu będą później całkowicie zdrowe i nie staną się źródłem zakażenia,
2)około 30% kotów nie zdoła zwalczyć wirusa i na stałe będzie miało wiremię, przez kilka lat będą całkowicie zdrowe, a w późniejszym czasie widoczne będą u nich objawy choroby, które doprowadzą do śmierci; koty mające wiremię na stałe są przez cały czas źródłem zakażenia dla innych osobników,
3)około 20-30% kotów nie pokona całkowicie wirusa, którego niewielkie ilości pozostaną „uśpione” w jego organizmie (zakażenie latentne)– może on później wywołać chorobę, ale nie musi; w konsekwencji takiego zakażenia wirus może zostać całkowicie zwalczony przez organizm kota (bardzo rzadko), pozostać w stanie „uśpienia” do końca życia, nie powodując przy tym zachorowania na białaczkę i nie tworząc z kota źródła zakażenia (najczęściej) lub ponownie zaatakować podczas zmniejszonej odporności organizmu, w wyniku czego kot stanie się źródłem zakażenia."http://www.vetopedia.pl/article23-1-Bia ... kotow.htmlJest tyle możliwych scenariuszy, że według mnie każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie, a usypiać tylko te koty, które są już bez szans a eutanazja jest dla nich uwolnieniem od cierpienia.