klauduska pisze:AgaPap pisze:Mój kot długi czas też wychodził. I też tylko za dom na ogródki działkowe. Po pierwszym razie jak zobaczyłam, że tym razem przebiegł na drugą stronę ulicy (widocznie ogródki już mu się znudziły) przestał wychodzić. Nie mówię, że nie próbował zwiać i nawet udało mu się kilka razy na chwilę. Długo zachowywał się agresywnie, zdarł nam pół drzwi jak się wspinał do klamki, ale nie wyszedł. Kilka razy zabieraliśmy go na szeleczkach na podwórko, ale potem długo nie mógł do siebie dojść i wszystko zaczynało się od nowa. Dlatego teraz nie wychodzi. W poprzednim mieszkaniu miał osiatkowane okna, tutaj teraz mamy balkony, które na wiosne osiatkujemy i będzie tam sobie siedział.
takie opisy powinny być wszędzie, gdzie ludzie peplają, że nie da się nie wypuszczać kota wychodzącego. jak widać DA SIĘ!
Myslę , że już się jakos pogodził z nie wychodzeniem. Co prawda kosztowało nas to sporo nerwów, sporo sznyt na rękach i nogach jak się złościł, bo i nas tłukł i inne koty też, ale się nie ugięliśmy. Do tej pory musimy być bardzo czujni przy otwieraniu drzwi, ale wolę to niż potem zbierać go z ulicy. I zauważyłam, że jak osiatkowaliśmy okna to uspokoił się z agresją, widocznie ta namiastka dworu mu na to wystarczyła. Dlatego teraz nie mogę doczekać się wiosny i osiatkowania balkonów, bo przecież więcej miejsca tam będzie miał niż na parapetach.