O, mój Boże...
Ogromnie Wam współczuję.
Jakże często się zdarza, że kot wytrzymuje w schronisku tak długo, jak się da, tak, jakby właśnie chciał się doczekać swojego domu i ludzi, którzy go pokochają.
A gdy to się spełni, to odchodzi, bo wie, że nie czekał na darmo, że otrzymał to, czego pragnie każdy kot w schronisku i nie musi już dalej walczyć z chorobami i starością.
Strasznie to smutne, ale przyznam się, że gdy patrzyłam na zdjęcia Filusia, to wydawało mi się, że to się stanie.
Jakie to szczęście, że dzięki Wam nie stało się to w schronisku - Filusiowi tak strasznie zależało, żeby należeć do kogoś i być kochanym.
Odszedł szczęśliwy:
Bagienka pisze: