Do Kalinuwki zadzwoniła jakaś kobieta z prośbą o wybawienie jej z problemu. Jakieś 2-3 miesiące przybłąkała się do nich kotka z brzuchem (a być może, że to ich własna kotka się okociła, teraz nie dojdę). Kotka mieszkała na podwórku, w zimnej komórce. Urodziła 4 maleństwa: 1 piękne burasiątko, jedno dymne i 2 czarnuszki: kotkę i kocurka. Koty mieszkają w tej komórce i na gwałt szukają domu, ale najładniejsze, to dymne i bure mają zostać jako "maskotka" ich kilkuletniej córki, która w życiu ich nie odda, bo je bardzo polubiła


Co do czarnuszków, to pani mówi, że musi się ich szybko pozbyć...Zabrzmiało to dla mnie niejasno, więc pani doprecyzowała, że ma na myśli oddanie w dobre ręce

Wylałam trochę żółci, bo zadziwia mnie roszczeniowa postawa niektórych ludzi! Jeżeli nawet oni to przeczytają to trudno, mam nadzieję, że kociaki na tym nie ucierpią. Niektórzy chcieli by, żeby przyszedł ktoś, "kto zajmuje się kotami" i zdjął im problem z głowy!
Proszę o pomoc, trzeba tym malcom znaleźć dom lub tymczas, bo Ci państwo są gotowi oddać te koty komu popadnie, nie znają się przecież na tym, jakie kryteria brać po uwagę szukając "dobrego" domu.
Tutaj są ich zdjęcia, zrobione w przedpokoju u nich w domu:
adopcje/profil.php?p=12736