O rety!!! Wróż przybył z wizytą a ja przegapiłam!
W ogóle widzę, że sobie wąt radośnie żyje, choć - taki mały paradoksik - jego autorka wczoraj omal się nie przeniosła z tego padołu na lepszy. Powinnam 15 stycznia świętować chyba drugie urodziny, czy coś...
W sobotę wyjechaliśmy do Katowic. Postanowiliśmy ostatni raz jechać autem, bo opony już nie takie, jak być powinny, a chwilowo nas nie stać na zmianę. Stwierdziliśmy, że ponieważ jest w miarę ciepło, sucho i na plusie, jeszcze raz wsiądziemy do auta, a już od następnego zjazdu przesiadamy się na autobus lub pociąg.
Zajęcia miałam do wczoraj, do 19.00. Zanim się rozstałam z nowymi koleżankami z roku, zanim umościłam kocyki i poduszki (wszak to parę godzin jazdy), nastała prawie 20.00. Gdy wyjechaliśmy na autostradę spadł śnieg tak intensywny, a lód tak skuł ziemię, że mieląc kołami, kręciliśmy się jak bąk wokół własnej osi. Przy włączonych awaryjnych i prędkości 30/h zarzuciło nami wreszcie solidnie, ustawiło nas w poprzek autostrady i chyba cud jakiś sprawił, że pędzący na sąsiednim pasie tir minął nas o milimetry, a facet z tyłu zdołał wyhamować i nie wjechał nam w bok.
Byliśmy po prostu zieloni. Szczerze pisząc, w życiu całym swoim tak się nie bałam. Gdy zjechaliśmy na pobocze, czułam się jak po jakimś cholernym katharsiss, lekka, "oczyszczona", jakby ktoś mi nowe życie dał. Dojechaliśmy do domu w środku nocy.
A do Mirmiłowa znów zajrzę wkrótce, pomysł na nowy post zrodził się dzisiaj

Poza tym stroczyki kwitną jak na sterydach. Zdjęcia jakieś powinnam wstawić w odpowiedniej zakładce.
Ostatnio edytowano Pon sty 16, 2012 18:22 przez Aniada, łącznie edytowano 1 raz