Wróciłyśmy. Figa zniosła podróż bardzo dobrze. Ona wszystko dobrze znosi. Figunia była troszkę zdezorientowana, jak to w nowym domku. W domu było dość dużo osób, więc pewnie bala się nowych głosów i ludzi. Wyszła z transporterka i zakotwiczyła pod szafką w kuchni, pod którą było na tyle miejsca, że swobodnie mogła się zmieścić, a jednocześnie miała podgląd i obserwowała otoczenie.
Okolica miejsca zamieszkania Figi to koci raj. Do najbliższej drogi, polnej zresztą i najbliżeszego sąsiada jest na tyle daleko, że nawet kota nóżki rozbolą, jakby chciał się wybrać na piechotę. Dokoła same uprawne pola, ptaszki i myszki do łapania, wylegiwanie się na słoneczku zapewnione. A że Figa za innymi kotami wcale nie przepada i pochodzi z podwórka, napewno będzie tam bardzo szczęśliwa.
Pani ma dwoje małych dzieci w wieku ok. 3 i 5 lat. Dziewczynka spała, a chłopczyk bardzo grzeczny, obiecał, że będzie sie kotkiem opiekował, bawił się z nim i nie będzie dokuczał. Zresztą zaraz przejął zabawki figowe i profesjonalnie próbował rozbawić kotkę.
Łezka się w oku zakręciła i trzeba było jechać już bez kota.
Po przejechaniu ok. 10 km już otrzymałam zdjęcie Figuni

O to:

Nie wygląda mi na jakąś szczególnie nieszczęśliwą.
Wydaje mi się, że będzie tam miała dobrą opiekę. Pani obiecała informować o wszystkim, jakby coś się działo da znać i będzie przesyłać zdjęcia w miarę możliwości.
Jest też mały piesek wielkości Figi, śliczny, przyjazny kundelek i pewnie tylko od Figi zależy, czy będą kumplami
