Cały czas czekam niecierpliwie na wieści z domku Oktawii. Trochę się martwię, że milczą. Ale w sumie to pierwsze chwile, więc co się dziwić, że nie mają głowy do pisania.
Po sobotniej wizycie, i w ogóle po ostatnich dniach, mam dużo przemyśleń. Jakoś nie umiem sobie tego całego kociego interesu poukładać w głowie

Wciąż trafiają do nas koty. Młode, dorosłe, głównie domowe. W boksach jest za dużo kotów, ciągle się biją i kłócą

Mamy kociaki, które są prychająco-fuczące i już nie ma dla nich przyszłości. W schronisku zdziczeją i tyle. A są malutkie, gdyby teraz trafiły do DT oswoiły by się na bank. Po śmierci dymnego Tinka, jego siostra siedzi sama w klatce. Jeszcze można ją pogłaskać, wziąć na ręce. Jak trafi na kociarnię, gdzie ma tysiąc możliwości ucieczki, także zdziczeje. Na wiosnę tego roku mnóstwo zdziczałej młodzieży zostanie wypuszczona na wolność. Pewnie większość będzie się trzymać schronu ale część z nich przepadnie bez wieści, jak nasz Dukat na przykład

Nie ma domów tymczasowych, nie ma... to największa chyba nasza bolączka...