



U lekarzy nic nie zalatwilismy, bo nic ich to nie obchodzi ze czlowiek jezdzi kilka kilometrow, zeby dostac sie na wizytę... po prostu nas nie przyjął, bo podobno miał dziś co innego do roboty. Więc całą droga...pieniądze... i czas spedzony na czekaniu na lekarza mają gdzieś...



Jessssssuuuu... rozszarpalabym.
A dodatkowo choroba w rozkwicie a w sobotę pogrzeb wujka Duzego... po prostu siedzialabym i ryczała... i jeszcze zeby bylo lepiej... zablokowali Duzemu Tel i teraz wisi na moim... U Lilki dwa robale znalazłam... no i kocinki w naszej kociarni, gdzie chodzę pomagać, ciągle chorują az serducho krwawi jak widzę te zasparkane noseczki, przez ktore oddychac nie mogą, a moja najmilsza Hania z przytuliska, ślepinka co bierze udzial w konkursie na miss zostala zraniona w to oczko przez nowo przybyłą kotkę, tak że oczko krwią pociekło... a ja ryczałam jak głupia... bo ją trzeba było odizolowac i nie będę się z nią widziała przez długi czas



Jesu... przepraszam... wyrzucilam tu wszystkie zale




Idę sobie porozpaczać bo zaraz pęknę...


