Bengala pisze:Sigrid, gdzie ty sie włóczysz, że nie ma cię na forum
Taki już mój los Wiecznego Tułacza, wagabundy i włóczykija

. Viator - tak powinno brzmieć moje drugie imię
Kit w sposób wyraźny traci do mnie cierpliwość. Zaś Alienowi moje nieobecności zwisają malowniczo...
Za to powroty... Ach, te niewątpliwie wnoszą powiew atrakcji do kociego żywota. Lub też - jeśli ktoś woli - dostarczają im przeżyć iście traumatycznych
Zaczęło się od Sagema, który po latach zastąpił na posterunku steraną wiekiem i wierną służbą Nokię 3210 (Ech, gdzie my razem nie byłyśmy...)
Nowe cacko, twór wyrafinowanych Francuzów, został wyposażony w repertuar dźwięków egzotycznych dla ucha Paryżanina. Jak się miało okazać - dla ucha Kita-mieszczucha, takoż

Pomyśleć tylko - zwykłe mewki zagłuszające swoim krzykiem szum morza, jakże miły rechot unurzanych w mokradłach żab, chropowaty dysonans mowy kruków czy sielskie muczenie krasuli zburzyły spokój naszego bohatera...
Dzielny Wojak Kit położył natychmiast uszy po sobie, rozpoczynając powolną transformację w stegozaura. Parę razy parsknął bojowo, choć tak naprawdę wyzierała z niego szczera chęć wzięcia grubych nóżek za pas. Wstyd mości panie Kitku, wstyd!
Kiedy doszło do dźwięków "haukających" rudy zebrał resztki dostojeństwa i oddalił się na z góry upatrzone pozycje... pod kocem. Zapewne postanowił przegrupować wojska, zebrać siły i zaatakować przeciwnika ukrytego w małej czerwonej szkatułce komunikacyjnej. Zapewne
Kiedy rechotanie, muczenie i haukanie przeszło w monotonne acz uporczywe miauczenie - Generał Kit skrzyknął na odsiecz Pułkownika Aliena i razem dziarsko ruszyli poszukiwać zaginionego towarzysza
Zajrzeli pod szafę, poszukali za zasłoną, lecz kiedy ekspedycja nie odnotowała na swoim koncie sukcesów, komandosi powrócili do diabelskiego pudełka w rękach mamuni. Otoczyli je odważnie, wsadzając mokre, ciekawskie nosy w klawiaturkę. Podjęli też próbę spacyfikowania mazgajowatego kota ukrytego w środku. Łapą go, łapą
Na koniec Kit doszedł do wniosku, że wszystkie niemiłe wrażenia bledną przy nieprzyjemności, jaką przyzwoitemu kotu potrafi zafundować dzwonek polifoniczny. A ponieważ Alien zdawał się Kitkowych fobii nie podzielać wcale, krewki rudzielec przyłożył towarzyszowi broni pazurem - coby mu się na przyszłość telefon kojarzył niemile

.
I poszedł sobie. Nadal śmiertelnie obrażony na mamunię. Co zamanifestował wykładając się na pleckach na kolanach dwonożnego
Despekt mi straszny kocur uczynił... Zachciało się babie Sagemem przed zwierzyńcem szpanować
