bylam dzis odwiedzic jednego z ex tymczasow Justy, czarnego kocurka o imieniu Czarny a obecnie Demon.
Jest niezwykle przystojnym kiciusiem, wprost przepiekny, pyszczek taki ma... "na etapie przejsciowym z kociaka na doroslego", oczka duze, piekne, siersc blyszczaca, miekka.... Jest tam bardzo szczesliwy, zdrowko mu dopisuje, lubi sobie pojesc (
czasem nawet zje whiskasa suchego czy puszke, *nie ma po tym zadnych rewolucji jelitowych,
czasem chetnie zakosztuje co tez jedza ludzie) ale wyglada znakomicie, trzyma linie

Jest nieziemsko ciekawski, ufny do nowych ludzi, chetnie sie bawi, pomizia sie tez podobnie jak Prima-przyjdzie na kolana kiedy ma ochote a kiedy ma dosc to zejdzie. Z 2 letnim mlodszym Duzym tez sie b.dobrze dogaduje, spia razem nawet. Szczesliwy kot i szczesliwy domek

Za to dowiedzialam sie dzis o czyms, co mnie bardzo zasmucilo, mam teraz dola i chce mi sie wyc, plakac....

Ze wszystkich kotow Justy ktore znalam do tej pory tylko jeden w szczegolnosci zapadl w moje serce, to byla milosc od pierwszego wejrzenia, zwlaszcza, gdy kicius spojrzal mi prosto w oczy i powiedzial "miau"

... ten kot przeslonil mi caly swiat, zadnego tak nie kochalam! Pamietam, ze nie moglam dlugo przebolec tego, ze nie moglam go adoptowac, ze to nie ja go adoptowalam.... Zawsze mowilam, ze gdybym tylko mogla miec kota... to Alex bylby moj, bylby moim kotkiem!...
Dzis dzwonilam do jego duzej... Chcialam sie umowic na wizyte poadopcyjna, odwiedzic kocia milosc mego zycia...

I dowiedzialam sie, ze... Alex... nie zyje

Taki mlody kicius, mial moze ok.3 lata.... Wiadomo, ze ja kocham najbardziej czarne koty, ale on byl wsrod czarnych najpiekniejszy... Czekoladowoczarny.... Odszedl na FIV... lapal jedna infekcje za druga, nie bylo ani chwili spokoju, nie zdazyl sie wykaraskac z jednej jak lapal kolejna... Widocznie FIV byl bardzo zaawansowany... Mimo podawania roznych lekow, witamin, kroplowek... Moj ukochany kotek odszedl za TM

W ostatnim etapie choroby cierpial juz tak bardzo, ze Duzi cierpieli razem z nim... Pluca i serce byly juz bardzo slabe... Nie bylo szans... Duzi jednak nie pozwolili mu juz wtedy dluzej cierpiec, pomogli mu godnie odejsc... Za to im dziekuje i ciesze sie, ze tak postapili, bo to bylo najlepsze, co mozna bylo zrobic dla niego...
Mam tylko zal o jedno: dlaczego dopiero teraz sie dowiadujemy o tym?! Przeciez pisze w umowie adopcyjnej, ze prosimy o powiadomienie w takim przypadku! Jakbym nie zadzwonila do tej pani by umowic sie na wizyte poadopcyjna to pewnie nie dowiedzialabym sie nigdy!

Niestety nie mamy kontaktu nadal z domkiem jego siostrzyczki-Alinki. Domek Alexa tez probowal sie skontaktowac gdy sie dowiedzieli, ze to FIV, ale rowniez bezskutecznie. Nie wiemy, co sie dzieje tam, czy Alinka podzielila los brata... Istnieje niestety duze prawdopodobienstwo, ze tak...

Alinka byla taka delikatna damulka... Alex strasznym miziakiem, calusnikiem i rozrabiaka...


Piszac to rycze jak bobr... jestem kompletnie rozbita, zdolowana... zalamana... Tak tesknilam za Alexem, tak bardzo chcialam go znow zobaczyc.... ucalowac najslodsze pysio swiata.....

wybaczcie, ale nie jestem w stanie wiecej napisac.... Justa jak jej powiedzialam... w pierwszej chwili myslala, ze ja wkrecam...
nie moge.... sory....

Alex-pozostaniesz w mojej pamieci i sercu na wieki, kocham cie, kochalam i kochac bede do konca swych dni! Nigdy cie nie zapomne!
Do zobaczenia kiedys, moj kochany...