XAgaX pisze:kastracja aborcyjna oznaczała dla niej pewną śmierć
gdybym miał gdzieś zdrowie kotki to by 4 razy zdechła i nie masz pojęcia jak ciężko walczyła o życie
poród jest ZAWSZE cięższy i bardziej niebezpieczny niż kastracja aborcyjna. Szczególnie, że chyba nie dowiedzieliście się o ciąży tuż przed porodem?
jest po OH po cesarce, ale już wiemy, że to był ciężki błąd, który zaważy na jej dalszych losach, ale wybraliśmy to by nie było kłopotów z krwawieniem z macicy.
Błędem było pozwolenie na poród i nie uśpienie kociąt, jeśli nie możecie zostawić ich u siebie. Dzięki kastracji kotka będzie zdrowsza (odpada ryzyko ropomacicza, wielu nowotworów) i nie będzie dostarczała kolejnych kociąt, skoro nadal jest ich za dużo.
Poród czy cesarka jest w niejednym przypadku bezpieczniejszy, a bardzo dużo kotek ma komplikacje po OH aborcyjnej często kończące się śmiercią, tylko z wiadomych przyczyn o tym się nie mówi a wykształcenie lekarzy w tym temacie kończy się na ich portfelu
dlaczego rozpowszechniasz nieprawdziwe, szkodzące kotom informacje? Jaki masz w tym cel?
Swoją drogą
najlepiej kastrować od razu i nie dopuszczać do ciąży. Wtedy nie będzie dylematu.
i jeszcze jedno nie została dopuszczona specjalnie - to wypadek o którym nikt nie wiedział na tymczasie w trakcie przeprowadzki
Jakby kotka wcześniej została wykastrowana, nie byłoby tego wypadku.
Widzę, że bardzo mało na ten temat wiesz. Porażające.
Gdyby ludzie byli odpowiedzialni, mądrzy i wiedzieli jakie skutki ciągną ich działania, ba by wiedzieli chociaż albo chociaż to ich by obchodziło to by było w porządku.
Gdyby ludzie - poprzedni właściciele nie załatwili tak Małej to by nie była połamana i nie walczyła by o życie i nie wyszła z niemożliwego na prostą. Sterylizacja - jakakolwiek interwencja - weci gorączki dostawali na samą myśl co będzie po. Leżała pod narkozą 4 dni, znieczulana kilka krotnie - nie raz dzień po dniu. Ponad miesiąc w domu pod pompą i dojściem centralnym i na każde zawołanie trzeba było być i nie ryczeć tylko walczyć uśmiechać się do niej i siedzieć by wiedziała, że musi walczyć. Potrzeć na jej grymasy by wiedzieć, które leki jej podać by nie czuła bólu albo głodu albo się w ogóle załatwiła.
Brak hormonów już negatywnie wpłynął na jej stan zdrowia o czym się boleśnie przekonaliśmy. Jedyne co ją uratowało to bardzo silne hormony ciążowe, które ją mocno trzymały po cesarce OH.
A wybacz zdanie profesora rozrodu z półwiecznym doświadczeniem było dla mnie milion razy ważniejsze niż pismaki takie jak TY czy weci. Bo zwykli weci doprowadzili ją w 3 dni do stanu skrajnego wycieńczenia, gdzie inni już nie wiedzieli jak jej pomóc a to byli bardzo dobrzy lekarze.
Czasem zasięgnij wywiadu środowiskowego. Ale tak byś dostała to co chcesz a nie żeby zamydlono Ci oczy. Idź do schroniska prowadzonego przez dobrą kobietę i pogadaj jak to jest na prawdę. Mają tam na pęczki takich przypadków.
I jeszcze jedno by nie było wykastrowałem wiele kocurów i wysterylizowałem wiele kotek. Wiem co to jest ropomacicze, wiem jakie są tego skutki i jak się leczy. I wiem jak szybko mogą się rozmnożyć zupełnie jak by pączkowały.
Będę je sterylizował i kastrował dalej - ale nie hurtem !! tylko z rozwagą czyli tym czego większości brakuje. Zastanowiliście się kiedyś dlaczego ludzi niekoniecznie sterylizują albo kastrują ? Pomijając względy etyczne i chęć rozmnażania w przyszłości ? Nie sądzę, że macie pojęcie o czym mowa.
I jeszcze jedno na Twój zarzut - sterylizacja była niemożliwa.