Państwo w tym roku niestety, nie zostawili nam wolnej chaty, ja tam żałuję, bo jak balują młodzi pańciowie, to zawsze coś pysznego możne zjeść nieoczekiwanie, wystarczy poczekać. Z góry spadają pizze, jakieś kiełbaski, no wyżerka jak się patrzy. Państwo z konsumpcji zrobili sobie tylko sałatkę ziemniaczaną i nabyli chipsy - głównie ze względu na opakowanie.
Na gorąco było grzane wino z ziółkami.
Rano pańcia pojechała do pracy, a pańcio przez ten czas wybierał wino do tego grzania. Starannie wybierał...
Z CYKLU:
ROZMOWY
NA DWIE GŁOWY.
Meg (ostrożnie nalewa chochelką gorące wino do szklanki, manewrując sitkiem) - ...co robisz...?
Teżet (wpatruje się w coś z natężeniem) - ...oo... obserwuję.
Meg (podnosi brwi) - co takiego?
Teżet (z godnością) - bilet.
Meg (przerywa czynność, nie chcąc się poparzyć i z lekkim niedowierzaniem przygląda się Teżetowi, który faktycznie trzyma w ręku bilet. Autobusowy, normalny) - eee... i co...?
Teżet (wymawiając słowa bardzo wyraźnie) - i nic. Wyciągłem go z kieszeni i ob..obserwuję.
Meg - i wyciągłeś wnioski?
Teżet (smutnie) - jest zepsuty.
Meg (wzdycha i wraca do nalewania) - o której wstałeś?
Teżet - koło 11?
Meg (logicznie) - znaczy, pijesz od jedenastej...
Stan pańcia miał dalsze konsekwencje. Mianowicie jak naładowała się w aparacie bateria, ustawił w nim datę. Pańcia usilnie prosi wszystkich czytaczy, by nie zwracali uwagi i uwierzyli jej na słowo, że fotki SĄ WCZORAJSZE.
Na balandze królowały konusy i kurduple i wszystkie mają portrety, ale na początek Munia, która coraz bliżej się zaprzyjaźnia z pańciem.
Proszę zwrócić uwagę na stricte sylwestrowe lakierki pańcia.

Pańcia obiecuje, że kupi mu inne kapcie, bo tych nie znosi równie silnie jak kiedyś sweterka kombajnisty...

Pańcio przy pstrykaniu wykazywał się fantazją ułańską, zresztą, nie od dziś wiadomo, że jest w fotografii po prostu mistrzem. Oto zatem sylwestrowy Fistaszek, trochę niewyraźny, za to artystyczny...

A tu pozdrawia ciocie sylwestrowa Gabunia, dla odmiany ciut spięta, ale robiło się już późno i pierwsi kretyni zaczynali próbować petardy.

A na koniec, dla wszystkich wielbicieli - KARTOFEL. Niedługo minie rok, odkąd jest z nami i pańcia na samą myśl gotowa popłakiwać ze wzruszenia.

No, a potem zaczęli te strzelanie i w ogóle robienie hałasu. Państwo jak wypili cały garnek tego grzanego wina, tak się trochę strąbili, ale w tym momencie wytrzeźwieli w sekundę. Leon dyszał, Fistaszek dyszał, Gabunia właziła pańci na glowę, Celina się zabunkrowała w brodziku, Protazy miał ogon jak szczotka. Państwu brakowało rąk, by wszystkich ogarnąć.
Tylko ja spokojnie leżałem sobie na posłanku, które pańcio umieścił pod drzwiami w przedpokoju.
Ale wszyscy przeżyli i to całkiem nieźle...
Pozdrawiamy z Nowym Rokiem!