eplich pisze:Witam,
serdecznie pozdrawiam kotikowoTrzymam mocno kciuki za Wasze zmagania i dziękuję w imieniu Kiciusiów.
A na Wiesię poszedł ode mnie jakiś mały grosik, na zdrowie Maleńka!
Eplich bardzo dziękuję.

Dziś byliśmy u mojej wetki. Mała nadal ma obrzmiały i zaczerwieniony odbyt.
Nadal nie może nic jeść, więc nie mogę wypuszczać jej z klatki, co bardzo ją przygnębia.
Kocha biegać i bawić się byle paproszkiem, jakby nadrabiała stracony czas,
jakby chciała oszukać czas. Lubiła też przychodzić na kolana i miziać się, tarzać i ocierać.
Wiesia od początku, zupełnie nie tęskniła za matką i rodzeństwem.
Nie zwracała uwagi na żadne koty, jedynie człowiek się dla niej liczył.
Gdy na nią patrzyłam, gdybym sama jej nie złapała, nie uwierzyłabym,
że jeszcze parę godz. wcześniej śmigała pod paletami, ukrywała się pod podłogą kontenera...
Nadal proszę o ciepłe myśli dla maleńkiej. Wiesia trochę urosła, będąc u mnie.
Gdybym miała jej nadać indiańskie imię, byłoby to Księżycowy Pył,
to dlatego, że ma czarną, taką dość długą, przesypującą się, delikatną sierść.
Dziękuję wszystkim za deklarowaną pomoc. Lecznica zgodziła się abym zapłaciła do 10.01,
podejrzewam, że dlatego, że widzieli, że nie mam kasy. Za pierwszy zabieg musiałam zapłacić
od razu, bo inaczej nic nie zrobiliby, ale to dobra lecznica i doświadczeni lekarze.