W piatek odszedł za TM jeden z kotów p. Joli - Buras z parkingu. Piekny, duży, zdrowy kot - złapał tę jelitówkę (czy zatrucie) i nie przeżył, zaatakowane były nerki, wątroba... Jola strasznie to przeżyła - to już kolejny kot w tym roku.

Buraś po zabraniu z parkingu początkowo nie wiedział, do czego jest kuweta, ale powoli Jola go wszystkiego nauczyła. Był już całkiem oswojony i nagle takie nieszczęscie... Jola normalnie nie może się pozbierac.
Kotek z bramy (ten mocno chory), jakos żyje, chociaż ma objawy neurologiczne. Słabiutki jest, nie wiadomo, czy uda się go uratować.
Jola słaba, miała w piątek atak korzonków, Dorcia bardzo nięchetnie pojecchała na dworzec. Trzeba by znależć kogoś na takie awarie - karmienie jest teraz znacznie prostsze, trzeba położyc miseczki w okienku poczty. Najlepiej, żeby była to osoba z Retkini, miała by blisko. Jakies kandydatury?
