Dom jest koszmarnie pusty.
Kiedy wychodziłam z domu zamykałam Go w małym pokoju. Z Diabełkiem, bo bardzo się przyjaźnili.
Kiedy wracałam wieczorem siedzieli oboje na parapecie, przytuleni.
Diabełek zdziczała jeszcze bardziej. Omija mnie szerokim lukiem, przyspieszonym truchtem.
Stoi pod drzwiami pokoju i każe się wpuścić. Zagląda do wszystkich zakamarków. Szuka, nawołuje, płacze. Potem woła, żeby ją wypuścić i zaszywa się w kątku.
Nie radzę sobie z szykowaniem leków. Ta jedna kupka mniej zupełnie wytrąca mnie z równowagi.
Dziękuję wszystkim za światełka i ciepłe myśli dla Kota.
Mam nadzieję, że jest jakieś TAM i że jeszcze się spotkamy.
Asiu
