Na początku dziękuję za okazaną mi poprzednio pomoc.
Nie minęły dwa miesiące i jestem zmuszony w imieniu kotki prosić Was o radę.
Sytuacja mianowicie ma się tak:
Dotychczasowa Pani przywiozła futrzaka, powtórzyła wcześniejsze informacje (wiek, płeć, imię, szczepienia),
następnie np co jadała i odjechała.
Z tego wszystkiego zapomniałem upomnieć się o książeczkę.

Rozmawialiśmy jeszcze kilka razy, miała przyjechać, bodaj odrobaczyć i kontakt hm ucichł.
"Problem" pojawił się po dwóch tygodniach, kotka zaczęła się drapać po uchu.
Najpierw niby zwyczajnie, od czasu do czasu, głównie wieczorami, ale na trzeci dzień już od rana. Po rozmowie u weterynarzy - świerzb.
Zaniosłem ją, dostała lek, co trzy, cztery dni przemywam takim płynem do czyszczenia.
Po dwóch wizytach niby lepiej, ale:
W zeszłym miesiącu, jakiś tydzień po wizycie u lekarza mrużyła dość znacznie jedno oko. Była niedziela, czynne tylko rano, a
zauważyłem koło obiadu. Transportu zero, najbliższa czynna klinika kawałeczek, chyba, że odwiedzić pilnie.
Wyobraźnie sobie, że pod wieczór jakby trochę jej zelżało. Postanowiłem poczekać do rana i zobaczyć jaki będzie finał.
Rano zaś oko wróciło do normy. Minął dzień, następny, badanie, podanie leków, ale jak to Polak..czemuś biedny,
nic nie wspomniałem o tej sytuacji, a weterynarz nie zauważył tylko kazał przyjść pod koniec grudnia.
Dowiedziałem się jedynie, że mogę ją leczyć jeszcze przez pół roku nawet, bo świerzbu trudno się pozbyć niczym grzybicy.
Nie wiem, czy cieszyć, czy martwić. Prawda to w ogóle jest?
Poza tym dziś znowu kotka te samo oko mruży...Coś z nim chyba jednak jest nie tak.

Co myślicie? Przechodziliście podobne historie? Iść do weterynarza z tym okiem nawet gdyby jutro znów było ok?
Jest po stronie bardziej chorego ucha. Może dlatego?
Dodam, że normalnie się zachowuje. Gdy zaczęła drapać się po uchu, drugiego dnia pod wieczór zrobiła się ospała, nie miała apetytu.
Nic z tego nie rozumiem.

Poradźcie coś Proszę.