kotka doroty pisze:Ciicho to aż![]()
![]()
Ja się chciałam pochwalić,ale nie ma komu to se ide,najwyżej pęknę
Chwal się, bo jak nie to ja pęknę ... z ciekawości.
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
kotka doroty pisze:Ciicho to aż![]()
![]()
Ja się chciałam pochwalić,ale nie ma komu to se ide,najwyżej pęknę
jasdor pisze:Ja się pochwaliłam na swoim wątkuviewtopic.php?f=1&t=127384&start=675 Chcecie, to zaglądajcie.
wiemjasdor pisze:Ja się kotem chciałam pochwalić, a nie szydełkowizną
shira3 pisze:joarkadia pisze:Sam spada..... na własne życzenie![]()
![]()
A nie spałam o 3 w nocy (a właściwie do 6) bo szukałam swoich kotów na dworzu. Stan pogłowia nie uległ zmianie
Joarkadio na warszawskim mokotowie masz kociarnię wychodzącą?![]()
![]()
![]()
Mruczeńka1981 pisze:Dostałam dziś maila - autorką opowieści o rodzinie pana Jerzego jest szwagierka mojej znajomej.
Jeśli ktoś byłby chętny pomóc, podam adres pana Jerzego albo numer konta Iwony, autorki poniższej opowieści, która na swojej drodze spotkała tę rodzinę.
ADWENTOWA HISTORIA
Każdy z nas, ma w sobie potrzebę pomocy innym. Zawsze znajdzie sie ktoś, niezależnie od stanu naszego portfela, kto jest w gorszej niż my sytuacji, komu nasze wsparcie może uczynić życie znośniejszym... Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i ta potrzeba jest w nas silniejsza niż zwykle. Nie wiem, jak Wam, ale mi często brakowało zaufania do Instytucji, które miały pośredniczyć w takiej oferowanej przeze mnie pomocy. Ktoś obcy decydował o formie wsparcia i wybierał odbiorcę. Pośredniczył. Było anonimowo.
W tym roku przypadek sprawił, że spotkałam na drodze historię czyjegoś życia, za którą stoi ogrom nieszczęścia, na którą nie można pozostać obojętnym. To spotkanie nie daje wyboru. Ta poznana historia każe mi coś zrobić, choć mam poczucie, że niezależnie od tego co wspólnie zrobimy, sytuacja pozostanie trudna i... brak nadziei w niej na piękne zakończenie.
Opowiem krótko, resztę sobie wyobrazicie.
Pan Jerzy Kulas mieszka w Mrągowie, jest w wieku ok. 40 lat i od kilku lat sparaliżowany został przykuty do wózka inwalidzkiego. Wiosną odeszła od niego żona. Porzuciła jego i trudną sytuację życiową. Odeszła do innego życia i wygumkowała wszelkie troski. Pan Jerzy został sam z czwórką synów. Najstarszy Marcin ma 16 lat, a młodsi: Krystian – 7, Pawełek – 5 i Kubuś 3 latka. Nie zgłaszała się na żadne rozprawy w sprawie porzucenia dzieci i pozostawienia ich z niepełnosprawnym mężem. W listopadzie sąd odebrał jej prawa rodzicielskie (na tę rozprawę też nie przyszła). Sąd rozważał, czy jest sens zostawić czwórkę dzieci z człowiekiem na wózku, który sam potrzebuje pomocy... Ojciec długo obiecywał, że da radę, aby tylko nie rozbijać i tak okaleczonej rodziny. Teraz próbuje to udowodnić. Jak ranny lew walczy o każdy kolejny dzień, a brakuje wszystkiego. Słuchałam, jak opowiada płacząc, że gdy zabiorą mu „dzieciaczki”, jak zawsze mówi, to już nie będzie miał po co żyć, i czułam potworną bezradność.
Nie znam tej historii z gazety czy telewizora, ale z przypadkowej rozmowy na ulicy. Rozmowy z człowiekiem, który mnie zagadnął o stare ubranka po moim Jaśku a ja – nie wiem czemu – zaczęłam z nim rozmawiać dłużej. Bo było coś w tej twarzy, co nie dawało spokoju. Dziwna mieszanka siły, uporu i smutku.
Spotkaliśmy się potem znowu – przywieźliśmy zebrane na prędce wśród przyjaciół rzeczy, zobaczyliśmy tę jedną biedną izbę, w której mieszka ta piątka samotnych „mężczyzn”. Bez kobiecej ręki od ciepłej zupy, czystej koszulki czy kwiatka w doniczce. Bez mamy i żony...
Kiedy tego dotkniesz - namacalnie, chcesz coś zrobić. Cokolwiek, aby podziękować za swoje proste (i beztroskie) życie – bo masz co jeść, masz ciepły dom, pracujesz, jesteś zdrowa, możesz chodzić, masz kogoś bliskiego, z kim dźwigasz swoje trudniejsze chwile. Wtedy czujesz jak to wiele.
Samemu niewiele możemy zdziałać – zbyt wiele nieszczęść... I tak powstał pomysł, aby pomóc tej rodzinie wspólnie i zebrać grupę osób chętnych sie przyłączyć. Chcemy pomóc uciec przed mrozem w zimę i zebrać ciepłe ubrania dla dzieci, zorganizować jakieś jedzenie. Brakuje „wszystkiego”.
Idą święta i marzy nam się prezent dla każdego z dzieci – prawdziwy, w kolorowym papierze, który można rozerwać, z karteczką z napisanym imieniem i czymś „specjalnie dla mnie” w środku.
Potrzebne są używane ciuchy po naszych dzieciakach, książeczki (tato nie kupi, bo nie ma na buty), nie psująca się żywność, pralka,...
Zbieramy też pieniądze, aby kupić (oprócz pralki) najpotrzebniejsze rzeczy do domu, opłacić z góry chleb w piekarni na parę tygodni, zapłacić za prąd, ...
Jeśli zastanawiasz się czy Twoje 10 zł ma znaczenie... – to kredki dla Pawełka, zeszyty dla Krystiana, mleko na tydzień dla wszystkich albo 4 kostki margaryny na chleb...
A może masz inny pomysł, jak można pomóc? Nie zaprzestaniemy kontaktu z tą rodziną po Świętach Bożego Narodzenia. Te problemy nie miną. Pan Jerzy może podjąć pracę jedynie chałupniczo (byłby bardzo wdzięczny, gdyby się taka znalazła), bo nie może zostawić nieletnich dzieci w domu i iść do pracy. Kurator odebrał by mu chłopców.
Czekamy na pomysły.
Iwona.
*****************
pan Jerzy
(wzrost ? ) szeroki w barach od jazdy wózkiem, rozmiar XL-XXL, - (ciepłą kurtkę zimową już mamy obiecaną)
nr buta 42 (wiem, że nie ma butów zimowych, może ktoś ma ciepłe, wygodne, używane /// wiem, że nie ma ciepłych wodoodpornych rękawiczek- wodoodporność ważna bo moczą się od kół wózka).
chłopcy (uwaga: ! wysocy jak na swój wiek):
Kubuś - 3,5 roku
wzrost ok. 120 cm
bucik nr 24
Pawełek - 5,5 roku
wzrost ok. 138 cm
bucik nr 30
Krystian - 7 lat
wzrost ok. 144 cm
bucik nr 33
Marcin - 16.5 lat
wzrost 177 cm
nr buta 45
UWAGA dot. ewentualnych prezentów: pomyślcie o rzeczach niewielkich gabarytowo - w mieszkaniu (jednoizbowym w zasadzie - pokój z wnęką kuchenną) mieszka 5 osób, jest potwornie ciasno, a jeszcze się wózek tam musi poruszać...
Mulesia pisze:Jasdorku. Gdzie jest cytowany przez Ciebie wątek?
AniHili pisze:Asia_Siunia pisze:Ja odmówiłam bycia chrzestną...![]()
Ja też i drugi raz nie musiałam tego robić, a powody są dwa:
- po pierwsze i najważniejsze z wyboru jestem niewierząca
- po drugie mój stosunek do dzieci jest znany w całej rodzinie chyba, a nie mam zamiaru być chrzestną, która widzi nieszczęsnego chrześniaka raz z okazji chrztu, a drugi raz na jego weselu, o ile zaprosi
TŻ ma jedną chrześniaczkę
dolabra pisze:AniHili pisze:Asia_Siunia pisze:Ja odmówiłam bycia chrzestną...![]()
Ja też i drugi raz nie musiałam tego robić, a powody są dwa:
- po pierwsze i najważniejsze z wyboru jestem niewierząca
- po drugie mój stosunek do dzieci jest znany w całej rodzinie chyba, a nie mam zamiaru być chrzestną, która widzi nieszczęsnego chrześniaka raz z okazji chrztu, a drugi raz na jego weselu, o ile zaprosi
TŻ ma jedną chrześniaczkę
mi się "udało" mieć 5 chrześniaków, mają od 27 do 2 lat
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, fruzelina, Google [Bot], Gosiagosia, squid i 243 gości