Nie wiem co z małym, jutro jedziemy dać jedzonko kotom to okaże się. On/ona jest bardzo dziki, nawet podejść nie można bo zaraz ucieka. Na pewno przesiaduje z tatą kotem w domku. Ogólnie mam strasznego doła za każdym razem jak jadę tam i jak myślę o tych kotach. Wyrzucam też sobie, że mogłam zabrać innego kota-dorosłego i dać dom takiemu właśnie a wzięłam malucha, myśląc, że skoro dorosłe żyją tak i dają sobie radę, to kolejne zimy też przetrwają. Ale żal mi ich bardzo, przykre, że nie da się pomóc wszystkim i ogarnia mnie wielka złość na całą tą sytuację, na tą bezradność
