Nie wiadomo tak wlasciwie co jej bylo, prawdopodobnie jakas autoimmunologiczna choroba, ktora wyniszczyla jej organizm. MAlutka dostala az krwotoku wewnetrznego, wymiotowala krwia...Wycierpiala w zyciu juz zbyt wiele, walczyla do konca, dzielna mala gwiazdeczka... Zostala uspiona, odchodzila wtulona w swoja ukochana opiekunke [*] Justa kochala te mala jak wlasna coreczke... Wszyscy wierzyli do konca, ze mala z tego wyjdzie, ale ona byla za mala, za slaba, zbyt powaznie chora, prawdopodobnie to byl szereg zlozonych chorob, bo np.malenka byla bardzo malenka, niczym 3 miesieczne kocie, a miala ok.pol roku juz. Nie rosla... Ostatnie 2 miesiace zycia miala sie znakomicie, opieka Justy i wetow wiecej niz perfekcyjna i wielka, wielka milosc, byla pelna energii, wesola, kochala sie bawic, mowilam na nia "male tajfuniatko", tak ja energia rozpierala..
Pociesza mnie, ze nie cierpi juz, nic jej nie boli... Ale jestem wsciekla na los, ze nie dal malej zadnych szans!!
















