Pomocy! Dwa koty z Kłaja potrzebują natychmiastowego leczenia, ale nie da się ich złapać

Jeden z nich śpi pod gołym niebem, bo chyba nawet nie jest w stanie wejść do budki
Podobno są też jakieś maluchy - ja poza tymi które w ostatnich tygodniach stamtąd pozabierałam (w większości są już wyadoptowane) nie widziałam żadnych, ale jak widać tam trudno na dłuższy czas opanować sytuację

Tym bardziej, że oprócz karmienia nie ma dla nich innego wsparcia, a ciągle pojawiają się nowe osobniki
Potrzebna jest przede wszystkim klatka-łapka, fajnie gdyby też mógł ktoś dołączyć do pomocy (chętni nawet są, ale to osoby niezmotoryzowane, z odległych dzielnic Krakowa, więc sam ich transport do Kłaja i z powrotem to kłopot oraz niepotrzebne nabijanie kilometrów).
Łapkę miałam mieć pożyczoną wczoraj wieczorem, specjalnie po nią pojechałam, ale już na miejscu, w ostatniej chwili okazało się, że jednak nie ma. Tak więc nie mamy nawet po co tam dzisiaj jechać, bo nic nie zdziałamy
A chory kot budzi się pewnie cały oszroniony

Zaraz mnie skręci po prostu...