[*].....

Cośka już z nami nie ma,odszedł wczoraj za Tęczowy Most...Miał tylko 1,5 roku z czego tylko pierwsze 4 miesiące udało mu się przeżyć w zdrowiu...
W niedzielę TŻ jechał z Cośkiem rano na zastrzyk i zauważył,że jest słabszy,leżał taki zobojętniony w transporterku...Ale On często w drodze do weterynarza stawał się apatyczny więc jego zachowanie nie było czymś bardzo dziwnym.Po powrocie zauważyliśmy że nie za bardzo chce jeść ale spadki apetytu zdarzały mu się ostatnio,zaczął też mniej siusiać- to ciężko stwierdzić bo On przecież siusiał wszędzie i nie można się było doliczyć plam na podłodze.Później przez cały dzień głównie leżał,jak już chodził to na trzęsących się łapkach,a jak próbował wskoczyć na jakiś mebel,np.fotel to spadał.Dokarmailiśmy i dopajaliśmy go regularnie,niestety kroplówki z glukozą nie udało nam się podłączyć.W poniedziałek oboje musieliśmy wyjść rano do pracy,a niestety Cosiek nie wyglądał nawet trochę lepiej a ewentualne "ożywienia" trwały bardzo krótko.Jak tylko wróciłam zabrałam go do naszej Pani doktor...Miał obniżoną temperaturę,był słabiutki,kreatynina podniosła się do 3,6(wiem,że to nie tragedia),mocznik >300 (czyli nie wiadomo ile bo najwyższa wartoscia jaka pokazuje analizator jest >300 czyli mógł miec i 500),wyglądał jak jedno wielkie chude nieszczęście...Miauczał inaczej niż zwykle(jakby z rozpaczy),był zdezorientowany...Nawet nie umiem dokładnie opisać tego co się z nim działo i jak wyglądał.Było widać po wszystkim co robi jakby szukał miejsca,żeby spokojnie odejść...

Pani doktor dała mu max.kilka dni życia...Nie chcieliśmy go już męczyć tym bardziej,że było po nim widać,że czuje się strasznie...Nie wiem dlaczego ta choroba postąpiła tak szybko...Może przez stres z ostatnimi kursami do weterynarza,może przez to,że ledwo wykaraskał się z jednej bardzo poważnej choroby i nie zdążył jeszcze nabrać sił...Przecież i tak największa waga do jakiej doszedł po operacji było ok.1500-1700 g. Jeszcze w
październiki wszyscy mówili,że wygląda lepiej,że chyba przytył....On musiał mieć jakieś wady genetyczne-jelita,przełyk,nerki,trzustka,ukłąd kostny-wszystko po kolei przestawało działać...Tyle czasu walczył i my wszyscy razem z nim.Musieliśmy podjąć tą decyzję...TŻ był przy nim do końca-później Pani doktor powiedziała,że był tak słaby,że odszedł po ilości narkozy potrzebnej do uśpienia chomika...Mam zupełną pustkę w głowie....

Te objawy najgorsze i ogólnie jego stan były najprawdopodobniej spowodowane tym bardzo wysokim stężeniem mocznika....
Rozpaczliwie szukam jednookiego,pręguska-Koksika...