noc przespana spokojnie, kupal był wczoraj (nie imponujący jakiś, ale jednak). od rana umiarkowane szaleństwa, konsumpcja chrupek, więc nie jest źle. wieczorem jednak spodziewam się nawrotu bólu i płaczów.
Mycha wczoraj wieczorem wyglądała na kota, który jest cały obolały. od tego oczodołu bolało ją całe ciałko, do tego stopnia, że bała się położyć, a poniewaź była bardzo zmęczona, to zasypiała na siedząco. mam wrażenie, że ona ma niski próg bólu... przy tym ta oporność na narkozę - może jest też oporna na działanie uśmierzaczy bólu...
tak czy inaczej wczoraj miały miejsce sceny, które mnie zadziwiły jak mało co. zawsze wiedziałam, że Kitka do maluchów się przekonuje dość szybko i prędzej czy później przynajmniej zaczyna się z nimi bawić, a nawet im matkować. zawsze też wiedziałam, że Lidka na odgłos płaczu Kasi zawsze przybiega sprawdzić jaka to krzywda się dziecku dzieje, ale wiedziałam również, że maluchów kocich nie znosi organicznie i się ich boi... a tu się okazało, że jak Mycha wczoraj płakała, to obie moje damulki w te pędy dyrdały sprawdzić co się wyprawia, że dziecko tak płacze...

Paździoszka małą obwąchała i liznęła po główce

Lidka?! niemożliwe! a jednak!
moje Baby nie przestają mnie zadziwiać... kochane bestyjki!