Jest malutki, i nadal ma taki kociakowy piskliwy "głos" jak miauczy.
przesz ostatnie 3 dni siedzę na podwórko przez 3-4 godzinny do póki się tylko nie robi jeszcze ciemno i próbuje go złapać. Siedzę godzinami i próbuję karmić, bawić się z nim itd. Chętnie się bawi i tez je, ale jak tylko widzi ruch reki to się cofa! Robie wszytko żeby go jakoś zwabić do transporterka.
Ale on jest strasznie nie ufny (widziałam jak dzieciaki go gonią , no bo słodki kociak
Nie mam pojęcia już co zrobić, a przyjdzie mroź i śnieg to kociak nie przeżyje. Zresztą jestem pewna ze by miał lepiej jako kot domowy - ewentualnie u mnie, jak nie znajdę mu innego pewnego domu..
Czy ktoś może ma jakąś dobra rade, jak go złapać?
Albo może gdzie można zadzwonić i zgłosić ze jest taki kotek?
Tak mnie serce boli jak widzę z okna, jak sam się listkami bawi na podwórko, taka mała dzidzia zwierzęca, nie zdaje sprawy z będzie mróz i śnieg....
oj Tak strasznie bym chciała malucha złapać i zapewnić mu dobre kocie życie, ale już tracę nadzieje..
Albo ktoś może zna kogoś kto ma wprawę w łapaniu takich małych dzikuskow?
Każdą rade albo pomoc bardzo chętnie przyjmę
On podchodzi trochę do reki jak mam jedzenie, albo jakieś piórka do zabawy, ale jak się go próbuje dotknąć to od razu się cofa..
A w ogole w sumie nie wiem czy to on czy ona..
