oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lis 15, 2009 10:54 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

Siean pisze:wniosek - oswoić się da, prędzej czy później. :) :ok:


Moja Magia jest właśnie przykładem, że różnie bywa. Magia zdecydowanie odmawia jakiegokolwiek kontaktu z moimi rękami. Na kolana ani na łóżko nie przyszła jeszcze nigdy. Natomiast tak jakby nawet lubiła moje towarzystwo na pewną odległość.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie lis 15, 2009 17:38 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

Anka pisze:
Siean pisze:wniosek - oswoić się da, prędzej czy później. :) :ok:

Moja Magia jest właśnie przykładem, że różnie bywa. Magia zdecydowanie odmawia jakiegokolwiek kontaktu z moimi rękami. Na kolana ani na łóżko nie przyszła jeszcze nigdy. Natomiast tak jakby nawet lubiła moje towarzystwo na pewną odległość.

Możliwe.
Nie wzięłam pod uwagę, że moich nikt nigdy nie skrzywdził - najgorsze co je spotkało to zapakowanie do transportówki, gdy się dały wziąć na ręce.
Choć, moment, Milusińska była wybitnie agresywnie nastawiona na początku pobytu u nas. Wizyta u weta skończyła się demolką gabinetu i lekarza, potem kotka siedziała na zasłoniętej półce w łazience i waliła łapą w każdego, kto podszedł zbyt blisko. Nadal ucieka przed złapaniem i potrafi nasyczeć - ale w tej chwili jest w niej zero agresji, kotka najchętniej by z kolan nie schodziła. Ostatnio nawet poszliśmy do weta i nic się mu złego nie stało...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lis 16, 2009 9:25 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

postanowiłam, że Lalka przezimuje u mnie. Jeśli się oswoi, znajdę jej dom, jeśli nie, pojedzie na wieś na wiosnę.
na razie widzę, że jest bardziej oswojona niż Zdzisiek po roku bycia u mnie, więc może, może... :roll:
boję się tylko, że ona się oswoi, ale tylko w stosunku do mnie, i że będzie miał problem z innymi ludźmi. a ja nie mogę sobie pozwolić na piątego kota.

a może wypuścić ją gdzieś na wsi? :roll:

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lis 16, 2009 10:15 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

Zobaczysz jak będzie. Mnie się wydaje, że jak kot się oswaja, to stopniowo do wszystkich. Magia najpierw zaczęła do mnie się trochę zbliżać, a jak ktoś przychodził, to zapadała się "pod ziemię", ale to była tylko kwestia czasu. Dość szybko zaczęła się interesować także obcymi, i teraz wiele osób widziało ją, i to zupełnie z bliska, prawie tak jak ja.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon lis 16, 2009 12:12 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

Dzikusy, które oswajałam na siłę - łapanie w ręcznik i głaskanie - oswajałay się, pod warunkiem regularnej terapii, tzn codziennie. Piszę o kotach dorosłych lub prawie dorosłych, takich powyżej pół roku.
Przez mniej więcej ostatni roko z powodu zdecydowanego nadmiaru kotów w mieszkaniu z zdecydowanego niedoczasu "odpuściłam" te nieufne, i teraz to odpracowuję.
Nadal niestety czasu brak, ale staram się jak mogę - łapię, głaszczę, i już widzę rezultaty - z łapaniem nadal histeria, ale na rękach siedzą już coraz dłużej i coraz spokojniej, bez sapania, popłakiwania i wyrywania się.
Najśmieszniej reaguje półroczna Bajeczka - ucieka, wyrywa się, a przytulona natychmiast rozprostowuje kończyny i zasypia.

Nie udało mie się oswoić roczniaka z połamaną miednicą, zresztą chyba niezbyt się starałam, zrósł się i poszedł w bezpieczne miejsce.
I Kasjo, która trafiłą do mnie z 12 kociakami, z których część miała pp - Kasjo miala wtedy ok.4 miesiące, dzika była mocno, leczona - kroplówki, zastrzyki - i chyba mnie znielubiła. Sypia ze mną, siada w odległości pół metra, mięsko wyrywa z ręki, ale dotknąć się nie da - tyle że czasowao łapie się w ten ostatni okres "odpuszczenia".

Skutecznosć metody "siłowej" potwierdza też moje "doświadczenie" z kotką pewnych państwa, przygarniętą w strasznym stanie, domową i bardzo nieufną nawet w stosunku do nich. Państwo nie byli w stanie podawć kotce maści do uszek ani tabletek, a leczenie było konieczne. Przez jakieś dwa miesiące codziennie łapałam tę kotkę i podawałam leki, przy okazji głaszcząc. Skutek - miziak, przekonała się pewnie, że ludzkie ręce to nic strasznego.

Przy metodzie siłowej moim zdaniem ważna jest regularnosć i duża częstotliowć łapania - 1-2 razy dziennie, i to, by kot pzed ulokowanie na kolanach nie zestresował się zbyt długą gonitwą - dlatego lepiej wyciągać go z klatki lub łapać w małym pomieszczeniu.

Przepraszam za przydługi post, ale chciałam wyczerpująco i z uzasadnieniem :oops:
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob gru 03, 2011 12:53 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

Witam :)
Zarejestrowałam się specjalnie, by opisać swoje doświadczenia z moim dzikusem :) Wcześniej czytałam o waszych doświadczeniach :)

Mój kocur jest kotem podwórkowym. Widywałam go z okna, jak adorował kotkę z naprzeciwka (kotka mieszkała u sąsiadki z parteru). Sąsiadka często go przeganiała, gdy wchodził do niej na parapet, albo widywałam go, gdy szczuto go psami :( Wyrzucałam jedzenie z obiadu za okno (fajne mięsko :) ) i kot ten zaczął do mnie pod okno przychodzić. Jadł sobie późnym latem i jesienią 2010 roku, zimą przestałam go widywać. Wiosną wrócił i znów zaczął jeść pod moim balkonem. Czasem był nawoływany do wskoczenia i pewnego razu się odważył (gdy przez kilka dni zapomniałam rzucić za okno żarcie ;) ). Potrafił zjeść z ręki, lecz na próby głaskania syczał i się wściekał ;) Gdy tylko zjadł w kuchni, od razu zwiewał balkonem, aż latem 2011 wlazł w deszcz do mieszkania i schował się za firanką. Zostawał tak po 15, 20 min. aż przedłużył sobie wizytę do godziny - bywałam wtedy w domu sama i byłam b. delikatna by go nie wystraszyć. Słuchajcie, wszedł wtedy na łóżko i położył mi przednie łapy na nogach a pupa kota na łóżku siedziała - jakby w podzięce :D Potem zaczął sypiać po kilka godzin nawet u nas, aż się pospieszyłam i chyba jakoś w sierpniu, choć zdarzało mu się syczeć na głaskanie, wzięłam go na ręce. Myślałam, że mnie zaatakuje, syczał i wściekał się ostro. Od tego momentu nie chciał już zostawać na dłużej, i choć wcześniej zdarzyło mu się dwa razy przyjść i położyć mi się w nogach, przestał to robić. Przychodził nadal, a ja przestałam go głaskać - myślę sobie, jesteś niedotykalski, to sam mi pokaż, kiedy będziesz chciał się do mnie zbliżyć.
Nie głaskałam go kilka miesięcy, aż w końcu przyszedł do mnie w nogi :) Już tego potem nie robił, ale nastąpił przełom - być może związany też z tym, że po żarcie przychodzi młodsza konkurencja, którą karmię pod balkonem i nie wpuszczam do domu (też kocur). Kot daje mi się głaskać i nawet grzbiet przy tym do góry unosi - chyba dosyć zadowolony, choć jeszcze trochę spięty - ale wyraźny postęp nastąpił. Ostatnimi czasy też dużo do niego gadam pieszczotliwym, spokojnym tonem. Daje się pogłaskać tylko mnie, na moje dziecko cichutko charczy (mały jest żywy i kot się go boi).

Zatem - podwórkowca oswoić się da, trzeba tylko sporo czasu i cierpliwości ;) no i pogodzenia się z faktem, że typowo domowy nie będzie, bo ulica go wychowała i bardzo ceni tę wolność uliczną :) Zobaczymy, co jeszcze z czasem nasz kot wymyśli :)

A- jego ukochanej już nie ma - zdechła. On nadal tu przychodzi - do mnie, choć w naszym rejonie bywa już rzadziej - tu brak dziewczynek, więc chyba szuka gdzie indziej ;)
Quot capita, tot sententiae

Le Tigre

 
Posty: 2710
Od: Sob gru 03, 2011 12:37

Post » Sob gru 03, 2011 14:06 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

Ja mam w tej chwili na stanie 5 letnią Kolejówkę.Przez te lata cały czas ją karmiłam ,kotka podchodziła do jedzenia z głaskaniem gorzej .Ale porafiła spać na środku podwórka tam gdzie mieszkała i to tak że dopiero jak ją dotknełam uciekała.Dwa lata temu potrącił ją samochód ,wyszłą z tego ale od tego czasu wolniej sie porusza (tak mi się wydawało)
Złapałam ją w czerwcu przed swoja operacją i umieściła w pustym mieszkaniu sąsiadki tak siedziała do początku listopada.Od listopada jest u mnie ,śpi bardzo dużo ,Nie ucieka na mój widok ,trzyma się w pewnej odległości ale przenoszenie od sąsiadki nie obyło sie bez atrakcji .
Myślałam że szyby w oknach polecą ,u mnie jest spokojna ,ma kilka swoich schowków ,do każdego oczywiście zaglądam.Najgorzej z moimi kotami,cały czas fukają krzyczą .ona spokojna ale na głowę nie da sobie wejśc.Jak Pola skoczyła na nią jak spała to musiała nieźle się odwinąc ,bo Polka uciekła w tempie błyskawicy.Zobaczymy co dalej ,jeżeli koty ją zaakceptują to myślę że będzie dobrze.
Kotke zabrałam z podwórka ,bo ono już nie istnieje :(
Obrazek

Henia

 
Posty: 3068
Od: Pt mar 10, 2006 14:29
Lokalizacja: Warszawa-Muranów

Post » Sob gru 03, 2011 16:14 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

bardzo się cieszę, że odświeżyłyście ten wątek. zupełnie o nim zapomniałam.

Lalka mieszka na wsi - moja ciocia ją zabrała do siebie i najpierw trzymała w drewutni, ale Lala szybko znalazła sobie nocleg gdzie indziej (w stodole nieopodal). Przychodzi na jedzenie (dokładnie wie, o której ciocia wraca z pracy i siedzi przed domem wtedy). jakiś czas temu przyprowadziła kolegę do stołówki, bo widocznie nie dojadał. nadal jest dzika i bardzo jej z tym dobrze.

mój własny prywatny dzikun, który mieszka ze mną już piaty rok, oswoił się praktycznie całkowicie w przeciągu ostatniego roku, bo rok temu wykryto u niego nowotwór - rozpuściły mu się kości podniebienia, czego objawem zewnętrznym było straszliwe ślinienie się, taki wyciek ropy i śliny z paszczy przez cały czas, zapalenie dziąseł i zębów, oraz liczne rany i nadżerki w paszczy. płakał przy jedzeniu, bo był cały czas straszliwie głodny, ale jedzenie sprawiało mu ogromny ból. przestał się myć i miał same dready na całej sierści.
zaczęłam z nim jeździć do wetów, którzy rozkładali ręce, że on ma taki nowotwór, że nic się nie da zrobić. w końcu kazałam im usunąć mu wszystkie zęby, i po pół roku od usunięcia wszystkich zębów jakość jego życia się poprawiła.
ponieważ w czasie leczenia, czyli przez kilka miesięcy, musiałam go często łapać i zabierać do weterynarza (gdzie nawet weterynarze nie byli w stanie sobie z nim poradzić, gdy miał dostać zastrzyk czy być zbadany, i tylko ja miałam na tyle odwagi żeby go mocno chwytać i przytrzymywać - tak potwornie się rzucał, gryzł, drapał i wył), po akcji wycinania dredów, którą przeprowadziłam sama wsadzając go do transportera, który ma od góry zdejmowaną kratkę, przez którą zakryłam mu łeb, i przytrzymując jedną ręką, drugą wycinałam dredy), oraz po wielu próbach podawania mu leków, gdy 2 razy dziennie biegałam za nim po całym mieszkaniu, dopadałam w łazience, zakrywałam ręcznikiem i dawałam zastrzyk lub wstrzykiwałam lekarstwo do syczącej paszczy, Oczko zaczął się powoli oswajać. potrzebne było po prostu dużo kontaktu fizycznego.
obecnie pozwala się głaskać (chociaż gdy wykonam zbyt szybki ruch to syczy i ucieka), przychodzi w nocy, a raczej czołga się po łóżku w stronę mojej głowy, żebym go głaskała, i gdy tak przychodzi w nocy to pozwala się głaskać cały (włącznie z brzuchem), i nawet czasem pozwala mi się wyczesać szczotką (bo sam się praktycznie nie myje, tylko między tylnymi łapami czasem mu się zdarza się myć ;) uważam, że w jego przypadku osiągnęłam ogromny sukces, ale dopiero po 4 latach mieszkania z nim w jednym mieszkaniu (na mniej niż 40 metrach), z innymi kotami, i tylko dlatego, że zachorował.

podejrzewam, że każdego kota da się oswoić, ale nie każdego do końca, i to wymaga różnych środków i różnego nakładu czasu. przede wszystkim dużo cierpliwości.

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob gru 03, 2011 17:18 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

Skoro wątek odświeżony, to ja też coś wtrącę :)
Magia, o której wspominałam, nadal niedotykalska, tyle, że czasem niby przypadkiem przejadę ręką po futerku. Poza tym siedzi blisko, nie chowa się po kątach, nawet przy obcych.
Z tym, że Magia była straszliwie skrzywdzona przez ludzi z bloku, pod którym mieszkała, i to aż dwukrotnie. Sądzę, że to też ma wpływ na to, na ile dzikusa da się oswoić. Czy boi się tylko dlatego, że tak go matka nauczyła, czy doznał poważnej, bolesnej krzywdy.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob gru 03, 2011 17:39 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

no widzisz, bo Oczko - z tego co wiem, a karmicielka znała go od urodzenia i wiedziała wszystko o tym miocie - nigdy nie został wyraźnie skrzywdzony przez ludzi (oczywiście niczego nie wiadomo na pewno), miał 10 miesięcy gdy trafił do mnie, i oswoił się po 4 latach, ale też nie do końca.

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob gru 03, 2011 17:48 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

U mnie taki nie do końca oswojony jest Orzeszek.Trafił do mnie mając około 4-5 miesięcy. Jest już ponad rok. Długo nie był kastrowany właśnie z powodu dzikości. Dopiero 2 i pół tygodnia temu w końcu udało się. Ale łapanka była mega, pomagał forumowy Mariusz i Izabela. Trochę zdemolował w kuchni. Ale po powrocie (dostał wybudzacza i przyjechał przytomny) wyraźnie się ucieszył, że jest u siebie.
Z nim jest to ciekawe, że w nocy śpi ze mną, jeśli się obudzę, mogę go miziać, a w dzień zwiewa. Przedwczoraj siedziałam spokojnie, koty i psy dookoła, i pierwszy raz pozwolił się pomiziać na podłodze.
Orzeszek też raczej krzywdzony nie był.
Magia miała połamane kości prawdopodobnie od bejzbola, a potem jeszcze poparzony pyszczek. To dranie gołębiarze chcieli się pozbyć kotów :evil:

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob gru 03, 2011 17:54 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

z kotów po przejściach mam Matyldę, chociaż u niej nie da się odtworzyć biegu wydarzeń. ma na pewno pęknięty kręgosłup, ale czy to dlatego, że ktoś ją uderzył/kopnął, czy dlatego, że pies jej zmiażdżył jak była mała, czy może spadło na nią coś ciężkiego albo może samochód ją potrącił. była też w schronisku, bo ma tatuaż w uchu. a znalazłam ją na ulicy (była czysta, bez pcheł, z obciętymi pazurami, po sterylizacji). Matylda długo nie dawała się tak po prostu głaskać, bo mimo że jest całkowicie oswojona, to głaskanie po grzbiecie, branie na ręce - zupełnie odpadają, bo zaczyna drapać, gryźć, rzucać się. od prawie 2 lat jednak (a ma teraz z 8), przychodzi na kolana, wchodzi do łóżka i się przytula, śpi ze mną, mruczy. trudno w sumie powiedzieć jak kot zareaguje na tzw. przejścia i czy to wpłynie na jego "oswajalność"

ps. Aniu, widziałam Jerzyka niedawno, bo mieszkamy dwie ulice od siebie. super wygląda i świetnie się czuje. a ile ma miłości ze strony swoich opiekunów - tylko pozazdrościć :)

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob gru 03, 2011 18:04 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

puss pisze:ps. Aniu, widziałam Jerzyka niedawno, bo mieszkamy dwie ulice od siebie. super wygląda i świetnie się czuje. a ile ma miłości ze strony swoich opiekunów - tylko pozazdrościć :)


Super, miód na moje serce :1luvu:
A na początku to był najtragiczniej wyglądający tymczas z tych które się u mnie przewinęły (maleństwo skrajnie wygłodzone, same kosteczki, pokryte wszołami, z oczkami tak opuchniętymi, że nie wiadomo było, czy tam w ogóle coś jest.
A teraz - należałoc mu się po tych cierpieniach. Pozdrów przy okazji z całego serca jego właścicieli ode mnie i poproś o przesłanie jakiejś foteczki. Kiedyś mi podsyłali, ale już dawno nic nie miałam.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob gru 03, 2011 18:07 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

Maciej sobie nawet chciał wytatuować paszczę Jerzyka... :wink:

zaraz zagadam z Hanią żeby do Ciebie napisali :)

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie gru 04, 2011 16:47 Re: oswajanie dorosłego dzikiego kota - czy macie doświadczenie?

To mój raczej aż tak dużych krzywd nie doznał, choć doznał...

Nie zostaje na noc, choć wczoraj mało co brakowało :) Dobrze mu było, spał na łóżku a ja siedziałam obok z łapą na jego grzbiecie :)
Quot capita, tot sententiae

Le Tigre

 
Posty: 2710
Od: Sob gru 03, 2011 12:37

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 571 gości