vip0 pisze:Ale zapomniałam o czymś opowiedziec.
Kiedyś, jakies 2,3 lata temu przychodził do mnie na podwórko wielki agresywny kocur.
Wiecznie darcie paszczy, atakowanie moich kotów....
W końcu Plamek sie wkurzył, napieprzył mu sęków, no i facet przestał przychodzić.
Dwa dni temu pojawił się znowu. Jest ogromny, no i znowu historia sie powtarza.
Szalony " agresor " Alek nawet przed moją Zośką wieje aż sie kurzy, jak Zoś sie wnerwi, więc jak go rudy osadził na dachu, to mnie wołał na pomoc.
Wczoraj wieczorem zasadził sie na Punia.
Biedny mój Punio, 7 i pół kilo dupy wołowej, nie wiedział, co robić i też mnie wołał.
Problem w tym, że ten kocur wogóle sie nie boi. Dopiero jak podeszłam na odległość jakieś pół metra, zdecydował sie nieśpiesznie oddalić sie przez płot.
Jest wielki i spasiony, napewno nie niczyj.
Nie wiem, jak sie go pozbyć, tak jak pisałam, Plam juz emerytury zażywa, i cieszę sie z tego.
Może z parę razy wypuszczę Michalinę na duży ogródek, nie ma obawy, krzywdy mu nie zrobi, ale pogoni porządnie i może mu sie odechce.
Małgosiu, czy ten agresor nie jest czasami czarny, w typie norweski leśny?