u nas nie za ciekawie, Książę coś ociąga się z jedzeniem, daję mu kroplówki, nakarmiłam dziś na siłę Gerberkiem i wypił jogurtu, w piątek jedziemy na kompleksowe badania, zobaczymy, mam cichą nadzieję że zdarzy się cud...nie wiem czy razem zapakujemy się z Grubaskiem, najwyżej z nim w sobotę rano się pojedzie, ogólnie jestem bardzo przygnębiona, Książę wchodzi mi pod pachę jak mu robię kroplówkę, bardzo mi szkoda tego kotka, zawsze był na przegranej pozycji, na podwórku każdy go ganiał, bił, dopóki go nie wykastrowałam, potem jak dziadkowie wzięli Złotookiego z piwnicy to już był na przegranej pozycji i stał się bezdomny, spał i siedział w moim ogródku, karmiłam go, mam nadzieję, że pokona ten kryzys i pocieszy nas jeszcze swoja obecnością...
w pracy na razie cisza, choć się burzą co niektórzy odnośnie swoich samochodów, kićki dziś rano siedziały w budkach, ja im nakładam puszkę, a one w ogóle nie mają zamiaru wychodzić, zimno było, szron wszędzie przymrozek, tylko łebki powystawiały i patrzyły na mnie, zamierzam całe to willowe osiedle za siatką okryć grubą folią ogrodową, lepiej to bo ochrona przed śniegiem i deszczem, a i przed ludzkimi oczyma...
Czarny pani Anny też u mnie się zadomowił, jak go przeleczyliśmy antybiotykiem i antyrobakiem to przytył i nie ten kot, także w miarę wszystko ok, Seniorka ma pięknie urządzony apartament, siedzi zadowolona, nawet jej się nie chce zbytnio wychodzić...
ogólnie to mam nadzieję że zima nas ominie szerokim łukiem i wnet nastanie...wiosna....