sa juz wyniki biopsji tej zmiany w pyszczku Matyldy...



najgorsze przypuszczenia sie potwierdzily...
Mati, nasza kochana ksiezniczka, ma raka
Ten sam typ co u Ozziego

Oczywiscie, skoro juz wiadomo, dlaczego dotychczasowe leki nie przynosily oczekiwanych rezultatow i wiadomo teraz bedzie, jak leczyc, to teraz tym bardziej kotunia potrzebuje wsparcia $$. Samo to, ze juz do konca swych szczesliwych dni bedzie musiala byc na cotygodniowym antybiotyku to juz bedzie wydatek spory, a na tym jednym leku na pewno sie nie skonczy...

Ludziom chociaz kasa chorych choc czesc leczenia finansuje, a co maja powiedziec zwierzeta? Kto wspomoze finansowo ich lecenie? Kto wspomoze leczenie Mati?

a Emi.... tez niestety gorzej. Czuc z pysia ropa, mala dostaje coraz to silniejsze antybiotyki, ale sami widzicie, jaki jest tego efekt... Wszystko okazuje sie za slabe na nia, a innych nie moze brac, bo jeszcze za mala jest....

Wetom koncza sie pomysly, co przepisac kici, jak, czym leczyc...

Czy ta kruszyna nie dostala juz dosc w tylek od zycia?!

Los jej nie oszczedzil juz na poczatku jej zycia i uznal, ze to malo, wiec dolozyl malenkiej jeszcze chorob, cierpienia...

A ona chce zyc, walczy, choc jest slaba... Boje sie myslec, ile jej leczenie pochlonie $$, a to i tak bedzie malo w porownaniu z jej cierpieniem...
Mam nadzieje, ze to tylko taki powazny kryzys, ale mala udzwignie sie z tego, Justa walczy jak moze, ale sie boi... ja tez sie boje....

Nie wiemy przeciez, ile to malenstwo jeszcze jest w stanie udzwignac, ile jeszcze zniesie...

W dodatku prawie nie chce jesc...