ryśka pisze:Przeanalizuj różne czynniki:
- czy przynęta jest dla niej atrakcyjna? koty mają różne upodobania.
- czy kotka RZECZYWIŚCIE jest głodna?
- czy klatka jest ustawiona tak, by zachęcać do wchodzenia (zaciszne miejsce, osłonięcie...)?
- czy klatka jest nastawiona na wystarczająco długi czas?
- czy klatka nie jest zbyt długa/za niska?
Za mało danych podajesz - zastanów się, co sprawia, że ona nie wchodzi. Inaczej zachowuje się kot, który "nie jest zainteresowany przynętą", inaczej taki, który boi się wejść do środka.
Przynęt próbowałam różnych - świeże mięso, puszkowe, tuńczyk. Problem i specyfika sytuacji z tą kotką są takie, że ona być może nie jada tylko w jednym miejscu - tego po prostu nie da się stwierdzić. Niby rezyduje w naszej piwnicy, ale jest okienko z klapką przez które może sobie swobodnie wychodzić. Wpadłyśmy więc z karmicielką na pomysł zamknięcia jej w piwnicy (zablokowania klapki) na jakiś czas. Tyle, że w tej piwnicy nie tylko ona przesiaduje. Są jeszcze trzy inne koty.

Coś trzeba było wymyślić. Nakarmiłyśmy więc te trzy koty w jednym miejscu, patrząc, żeby czarna nie jadła. Ale znów - karmicielka stawia jedzenie na górze, nad boksami i one dopiero po jakimś czasie przychodzą i jedzą, nie ma czegoś takiego, że przychodzi karmicielka, daje im jeść, one się przy niej zbierają i jedzą. Trudno więc to tak całkowicie kontrolować. Klatkę zainstalowałam na dwie doby w piwnicy (przypięłam łańcuchem). Po pierwszej dobie złapał się już wykastrowany kocurek. Wypuściłam. Po drugiej klatkę zastałam pustą. To było 48 godzin, kiedy czarna teoretycznie nic nie jadła. Trzeba było zrezygnować, bo zaczynało się robić niebezpiecznie.
Pamiętam, że czarna do klatki weszła raz, w lecie, jak klatka była ustawiona na trawniku przed piwnicznym okienkiem. Weszła do połowy, wyżarła przynętę, potem się cofnęła i wyszła.

Klatka jest z Zametu, nigdy nie miałam większych problemów z łapaniem w nią kotów.