Uschi była przy nim do końca, bardzo to przeżyła.
Właśnie przed chwilą dotarło do nas, że to drugi kot tymczasowy, który odszedł w naszym domu.
Pierwszą była
Fredzia jedna z trójki naszych pierwszych tymczasów z grobowca na Powązkach.
Myślałyśmy, że nam się to już nie zdarzy.
Zawsze jakoś cudem udawało się ratować te smarkate bąble z zaropiałymi oczami, martwicą skóry, kocim katarem. Zawsze się wywijały przeznaczeniu i szły dalej. Przy Sabałkach myślałyśmy, że to będzie bułka z masłem - małe odkarmione przez matkę, oczka i sierść błyszczące - nic tylko szczepić i robić ogłoszenia. Ile razy miałyśmy kociaki w dużo gorszym stanie...
Kiedy Uschi pojechała po interferon na Białobrzeską dostała wypis na swojej starej karcie. Było na niej napisane: Fredzia, samica, wiek: 5 lat i 2 miesiące. Kiedyś z nią tam byłyśmy. Zanim odeszła. No i historia zatoczyła koło.
Źle jest.